SYLOE

Dziwna to była przygoda. Jest grudzień 2008 roku. Oznajmiła mi, że już nie jest moja i nie chce ze mną rozmawiać. Tak nagle. Pojąłem, że znalazła w necie lepszych frajerów odkąd załatwiłem jej pokój i net bardzo się zmieniła. Wcześniej podobną zmianę zauważyłem na chwilę, kiedy zaczęła dużo zarabiać, dzięki biznesowi jaki jej dałem.

Ja skoro mnie odrzuciła nie wiem co począć, śpię w samochodzie, uciekłem w samotność w święta. Pojechałem do Wrocka i bujam się samotnie po mieście.

Od początku rozsądek mówił, że to nieporozumienie ale jakiś głos wewnątrz, że nie mam się obawiać, jestem jej potrzebny. To był szalony rok, wiele straciłem, znajomi mówią, że postarzałem jakoś. Ostatecznie doszło do rozstania. Chyba nasyciła się wybierając jedynie to co wymierne i tymczasowe z całej naszej wędrówki i asortymentu. Przeżyliśmy przez ten rok tak wiele i tak burzliwie, że na kilka par by starczyło. I pomimo, że widząc wcześniej, że już nic nie jestem w stanie zrobić, nie było mi łatwo, kiedy stanąłem przed faktem dokonanym i oboje zobaczyliśmy, że nasz układ już nie ma sensu. Kilka razy wcześniej się rozstawaliśmy i wracaliśmy aż spełniło się moje podświadome pragnienie uwolnienia od tak toksycznej? (chyba coś gorszego) osoby.

Jednak jakby żal mi tego czasu kiedy byłem dla niej tak ważny i potrzebny. Z jednej strony cieszy, że tyle jej dałem z drugiej martwi, że nie była w stanie przyjąć więcej. Tych niewymiernych wartości o jakie pragnąlem ją wzbogacić.

Nie lubię czuć się niepotrzebny. Moja znajoma ezoteryczka twierdzi, że powinienem odreagować budhisatwę, bo ja zawsze chcę się poświęcać i pomagać. (Byłbym został zakonnikiem kiedy miałem 16 latek. Ale już kiedy miałem obwieścić decyzję przeorowi przechodziła śliczna dziwczyna i... zawahałem się. Poważnie. Tak było :)))

Trochę żal, że zaniedbałem przez ten rok tak wiele z tego co wcześniej wypełniało mnie wewnętrznie. Niełatwo wrócić do stanów świadomości jakich się długo nie pielęgnuje. To jakby nagle zobaczyć piękny ogród pełen chwastów. Trochę smutny widok. Zaniedbałem sam siebie stawiając ponad, wolę innej osoby. Do dziś nie kumam co to zdrowy egoizm. Bo dla mnie egoizm to coś chorego, jak on może być zdrowy?

Do kogoś w necie pisałem tak po tym jak iwona vel syloe przestała się kontaktować ze mną:

“Trudno mi się otrząsnąć z tego, że przez rok byłem sługą kogoś i dla niej wszystko robiłem, i nagle zostałem sam. Łatwo sie przywązuje, zmieniłem nawyki i wszystko podostosowywałem do niej. Pod jej żądania. Więc teraz nie łatwo się szybko poodkręcać. Nie mam komu służyć. Nawet do pieska bym się przywiązał tak, że gdyby zginął nie szybko bym się pozbierał. Kotka miałem jakiś czas temu i tez bolało jak zniknął. Moja córka poza swoim menem świata nie widzi więc nawet nie miałem z kim pogadać. Poczułem wielką samotność. Jednak nie potrafię nawiązywac znajomości, uzewnetrzniać się. Potrafię tylko z jedną osobą, nie wiem czemu tak mam, zawsze tak bylo. Chciałbym mieć prawdziwą przyjaciółkę w kobiecie i uwierzyć, że przyjaźń damsko męska jest możliwa i prawdziwa. Zawsze gdzie pomiędzy kobietą i męzczyzną jest pożądanie, przeradza się to często w złe emocje, złe uczucia. Bo dominuje żądza. Jakoś sobie musze poradzić, wrócić do stanów świadomości, gdzie nie potrzebowałem nikogo. Najgorszym dla mnie jest stan kiedy nie mam komu służyć. Dziwi mnie to. Dla siebie samego nie bardzo chce mi się, bo nie ma w tym radości. A kiedy robię coś dla kochanej osoby to jej radośc jest dla mnie szczęściem. Jej sukces moim. Żyć tylko dla siebie? Po co? Ktoś o mnie tez mógłby dbać, a nie ma komu. Czuję sie jak bezpański psiak. I ja zawsze pełen werwy i inicjatywy, zupełnie nie wiem czym się zająć. To dziwne. Miałem jakieś priorytety, jakieś cele. Rok wystarczył by umarły. Iwona wszystko zabrała. Trudno mi zrozumieć tyle podłości i wyrachowania. Jakby chciała się zemścić za wszystkich swoich poprzednich męzczyzn jacy ją krzywdzili, właśnie na mnie. Jestem doskonałym frajerem. Jej męża przyłapała na sexie z własną matką jak mówi, potem cygan z jakim miała dzieci zabrał jej dosłownie wszystko. Została bez pieniędzy w klatce schodowej u notariusza nim dotarło do niej, że on wziąwszy kasę uciekł. Jednak to jej wersje i jak przekonałem się mogło być całkiem inaczej. Potrafi znakomicie oszukiwać powinna być adwokatem albo politykiem.

Na koniec zabrali jej 3 dzeci, i nie wie gdzie są. Tak naprawdę jak się przekonałem nie chce wiedzieć.

Jej życie to pasmo tragedii i szaleństw. Gra ofiarę ale jest zdobywacą.

Wylądowała na dworcu, ja ją z tamtąd niemal wziołem i dałem wszystko. I na koniec tak mnie przekręciła. Jestem pewien, że przedtem poznała kogoś innego. A mówiła do mnie tato, bo opiekowałem się jak własnym dzieckiem, wszystko dla niej.

Bywało że umiałem być bardzo szczęśliwy będąc sam do tego stopnia, że unikałem innych, by mi tej harmoni nie zakłócali.

Jeśli o ten związek chodzi, łyso mi, że wyszedłem na frajera. Ale niech ma. I żal mi jej trochę, tak dużo jeszcze czeka ją nim zrozumie.

Muszę się czymś zająć, nie mogę siedzieć w domu i rozpamiętywać. Nie umiem wrócić do dawnych aktywności, do tego co cieszyło, dawało satysfakcję kiedyś. Nie bardzo potrafię nagle znaleźć się w nowej rzeczywistości. Nie bardzo wiem jak to zmienić. Muszę sobie przypomnieć, albo robić z zapałem coś nowego.

Mówią, że moje serce jest wielkie. A i zbyt miękkie. A jak się ma miękkie serce to trzaba mieć twardą dupę. Więc też się obawiam nowych relacji, nowych uczuć. aż powoli kojarzę... musiałem wrócić, by znaleźć siebie, swoją drogę z jakiej odszedłem dla niej. Przypomnieć sobie co było dla mnie ważne i dlaczego.”

Ale po kolei.

W 2006 w lutym rozstałem się z moją wielką iluzją miłości wtedy i jakby chcąc odreagować zgodziłem się po 2 miesiącach na nagabywania na

czacie dziwnie piszącej osoby. Od razu widać było, że dziewczyna ma jakieś problemy, dziwnie klikała. "Z braku laku" skoro nalegała pojechałem obadać kto zacz i o co biega. Bardzo na to nalegała, wydzwaniała co chwilę. Pomyślałem - może jej się przydam i jej jakoś pomogę. Mówiła, że szuka stancji bo chce kupić towar i handlować. Szukała kogoś kto by jej pomógł w tym. Ja miałem samochód handlem się już też zajmowałem więc może razem coś możnaby. Z pisaniny i telefonów wynikało, że głównie chodzi jej o sex a ja obawiałem się sexu z nieznajomą. Udało się go uniknąć o co się intensywnie modliłem przed spotkaniem aby chuć nie zdominowała rozumu. Zdziwiło mnie, że nalegała na sex bez gumki zanim jeszcze weszliśmy do hotelu. Pomyślałem, że albo chce mnie zarazić albo jest w ciązy (wskazywał na to nieco wydęty brzuch) i ojca szuka.

Miałem nadzieję, ze pobędziemy razem i wyjaśnimy sobie cokolwiek, poznamy się jakoś bliżej poświęcając rozmowom nasz czas. Że zanim odważę się na łóżko poznamy sie pełniej. Zachowywała sie jak opetana. Zaczęła z haryzmą jakieś androny o duchach manipulacji, pożądania, opętania.

Potem pokumałem, że zielonoświątkowcy mieli ją pod opieką ale opiekowali się nią jak sekciarze jak to przedstawiała. Zmuszali ją ponoć na siłę i bardzo niefachowo. Zamiast pomóc zaszkodzili chyba. W hotelu wypiliśmy jakis alkohol, ja zasnąłem a ją gdzieś nosiło. Potem wsadziła mnie w taryfę i gdzieś jeździliśmy. Byliśmy na jakiejś dyskotece, tańczyła, grała w bilard, machając plikiem banknotów. Zacząłem się bac o nią, że ją w końcu okradną. Zdziwiony byłem doszukując sie odpowiedzi o co jej chodzi. Wyglądało jakby kogoś czy czegoś szukała. Jednak ze spokojem godząc się na wszystko i cierpliwie obserwując dotrzymywałem jej towarzystwa. Ostatecznie zawlokła mnie na jakąś melinę. Do brata któregoś z jej fagasów. Ten jej fagas siedział w kiciu i nie wiem czego szukała u jego brata. Podobno oni załatwią jej stancję oznajmiła. Byłem niezadowolony, że ze mną sie umawia a siada na kolanach tego padalca tam, obejmują się i żali się, że byłem z nią sam na sam w łóżku, i nie przeleciałem. Tego było za wiele. Powiedziała im, że ściągnęła mnie netem z opola. Na to jeden z tych kryminalistów odparł, że rozumie, że ona jest dziwka netowa. Nie zaprzeczyła. Zniesmaczyło mnie, że zachowuje się jak dziwka, zrobiło przykro, że traciłem czas. Z godnością ale grzecznie oznajmiłem, że wychodzę co będę prymitywom się tłumaczył.

Wychodziłem trzy razy prosząc ją trzy razy, by wyszła ze mną, skoro ze mną się umówiła. Wychodziła po mnie i zawracała mnie, przeprosiła obiecując. Mówiła, że zaraz z tamtąd wyjdziemy ale jakoś coś ją tam trzymało. Dla mnie było to upakarzające i w sumie siedziałem już potem bardziej ze względu na siostrę tego padalca. Wyglądała na lekko ograniczoną mentalnie i niesamowicie zastraszoną. Jakiś czas z nią rozmawiałem chcąc dodać odwagi i siły. Była gnębiona i poniżana przez brata, zahukana. Na chwilę oczy zrobiły jej się piękne, pojawił się uśmiech nadziei. Serce miała dobre, jednak jak sama mówiła straciła wiarę, że sama mogła by coś i godziła się na gehhennę z bratem. Żałuję, że nie powiadomiłem o tym właściwych służb potem, jednak uznając, że nie możliwe by jakas pomoc socjalna nie działała i nie wiedziała o tym.

Za trzecim razem kiedy wyszedłem tramwaj nadjechał i dowiózł do dworca. Zdziwiło mnie na dworcu, że oba jej telefony nie odpowiadają. Wyłączyła. Byłem wkurzony że tak się zachowała i chciałem jej po prostu nabluzgać. Długo nie wiedziałem co tam się stało. Dopiero długo potem przyznała, że została zgwałcona i okradziona. Całą sobą okazywała, że tego pragnie. Czy mam sie za to winić? Winiłem się. Przez kilka dni drżałem w obawach winiac się, że to za moją przyczyną. Ale nie miałem szans jej z tamtąd wyciągnąc. Gdybym to robił na siłę oni by mnie pobili. Ona chciała tam zostać i to ona mnie tam zawiodła. Bezwolnie godziłem się na to bo jest osobą jaka nie znosi sprzeciwu. Przez tydzień biłem się z myślami jak oszalały. Nie wiedziałem, czy iść na policję czy samemu tam wrócić? Rozmawiałem o tym z ludźmi na znajomych czatach. Ktoś mnie przestrzegał, ze jak zgłoszę to dopiero sobie namotam. Ktoś z jasnowidzów ostatecznie przekonał mnie, że ona żyje. W jakiś sposób w mojej torbie znalazł się jej notes. Dodzwoniłem się do niejakiego Benka z zielonych. On jej próbował pomagać z racji przekonań religijnych wcześniej. Oznajmił mi, że Iwona wylądowała na dworcu, on z nią rozmawiał i nie widzi szans by ktokolwiek mógł jej pomóc. Poczułem ból, żal, przykrość. Siebie winiłem ale co mogłem więcej uczynić? Pojechac tam i przekonywać ją? Do czego? Ona jak dowiedziałem się potem miała tam swoje towarzycho, zgraję zwierząt w ludzkich ciałach jakimi z racji znacznego poziomu inteligencji emocjonalnej świetnie manipulowała. Kiedyś długo potem opowiadała mi jak robiła. Jak jej ktoś nie pasił mówiła gościom, że tego i tego mają obić i okraśc i oni z chęcią zlecenie realizowali. Miałem się narażać?

Ja z ciekawości aby poznac tamten wymiar po niedługim czasie wybrałem się na berzę jak nazywają dworzec wrocławski i też studiowałem empirycznie te klimaty. Jednak kiepskim widać aktorem jestem zwierzątka czaiły, żem z innej bajki. Podejrzliwi byli, trudno było trafić wśród tego świata na kogoś kto obdarzył by mnie zaufaniem. Byłem wówczas jeszcze zbyt naiwny, nie posiadając wiedzy o schematach myślenia istot funkcjonujących w takich ograniczeniach.

Po 18 miesiącach niespodziewanie spotkaliśmy się na czacie i podziało się. Osaczyła mnie znowu potrzebą rozmów. Powiedziała mi, ze chce się spotkać, bo byłem dla niej miły itd. Było, że wtedy wcześniej bardzo chciałem ją spotkać. Poznaliśmy się po raz pierwszy w kwietniu 2006 a potem za sprawą dawnego kumpla zamieszkałem we wrocku w czerwcu. Wtedy ją szukałem i wypytywałem na dworcu, powiedział mi w końcu jakiś ćpun, że Iwona jest konfidentka i wyjechała do Oławy. Potem iwona opowiadała mi, że miała tam jakiegoś zakapiora, kochanka i on ją obił solidnie więc go zakapowała. Inna ćpunka oznajmiła, że ją zna i wie gdzie jest i może zadzwonić pogadać z nią. Powiedziała, że Iwona osiadła na dupie i wywnioskowałem, że ktoś ją przygarnął, bo wiem, że co jakiś czas trafiała na dobrych ludzi jacy godzili sie dać Iwonie ciepły kąt i wikt. Podczas rozmowy oznajmiła, że Iwona nie chce ze mną rozmawiać, więc dałem sobie spokój. Po jakimś czasie powiedziała mi, że 4.06 wsadzili ją do kicia za pobicie policjanta na dworcu (oczywiście w szczegółach wygląda to inaczej). Chciał by mu zrobiła laskę a ona nasłała ziomków z berzy aby go obili. Kolesie poszli na dłużej do kicia ona się wywinęła po kilku miesiącach aresztu. Ja dokładnie 3 dni po tym jak ją wsadzili zamieszkałem we wrocku więc daremne były jej wypatrywania na dworcu. A od tych popaprańców na dworcu normalny człowiek niczego się nie dowie.

Teraz widać kiedy po długim czasie sie spotkaliśmy odpowiadało mi to bo łatwo sie poddałem jej osaczaniu. Jakoś czułem się winny chyba i nadal jej ciekaw. Wpierw wydzwanialiśmy do siebie, wpierw ona więc głupio było się nie rewanżowac. I wiele czasu rozmawialiśmy, potrafiła niezwykle czarować, to było przyznam ujmujące. Jej potrzeba bliskości ...była cholernie nienasycona. Może za przyczyną osamotnienia, w dużej mierze też z poczucia winy godziłem się na wszystko. Do dziś myślę, że gdyby nie alkohol wszystko innym by było. Błędem było, że nie zamieszkaliśmy osobno kiedy już przyjechałem do niej. Tak chciałem ale tak jak nalegała wynajęliśmy pokój razem. Wcześniej zanim to się stało pojechałem akurat na wigilię do niej. Starałem się nie oczekiwać niczego po prostu ciekawość.

Przywitała mnie w holu dworca. Kiedy ją ujrzałem aż mnie zabolało. To nie była ta dziewczyna o lekko przekrwionej twarzy, wyglądzie jakby od dawna nie spała ale nie brzydka. W głębi w oczach serce, trochę płyciej tęsknota, przerażenie, zagubienie.

Teraz to był po prostu żul z typowym dla nich wypalonym przytępionym nalewkami wzrokiem. Oczkami małymi z przepicia nalewkami. Jednak coś jeszcze dojrzałem. Te oczy zmęczone życiem na wagonach, na dworcu miały coś jeszcze. Nadzieję i pragnienie zmiany. I siłę. To mnie przekonało. Uwierzyłem, że skoro ma pragnienie, siłę do zmian i potwierdziła to czyniąc jakiś krok to może dam radę jej pomóc.

Ubrana była w łachmany jakie noszą mieszkańcy dworców a jej twarz oczy były zniszczone wielomiesięcznym hlaniem, bezdomnością. Wstyd mi było z nią chodzić. Tak bardzo chciała bym trzymał ją za rękę. Czułem na sobie zdziwione oczy ludzi. Ale starałem się tego nie okazywać. Była niezwykle porąbana, jej nastroje, emocje to był istny wulkan, czyniący wszędzie spustoszenie, jednak odpowiadało mi, że tak mnie potrzebuje. Dowartościowywało i w mej próżności czyniło kimś wyjątkowym. Nagle np. kiedy oznajmiłem, że jej propozycja mi nie odpowiada (Chodziło o jakiś drobiazg) rzuciła cennym dla siebie kubkiem o ziemię. Było to w czasie gdzie zgodziłem się na szukanie wspólnej stancji. Pierwszy raz pojechałem do niej na wigilię. Zanim pojechałem dużo rozmawialiśmy telefonicznie. Iwona sprytnie pogrywała. Mieszkała od niedawna z taką prowincjonalną zakompleksioną lafiryndką, kazała jej do mnie zadzwonić przed samym spotkaniem. Więc ta Celina dzwoni i mówi, że Iwonie wstyd to powiedzieć ale ona nie ma pieniędzy aby zorganizować wigilijną kolację. Zdziwiny wcale nie byłem, trudno było się spodziewać, by je miała skoro dopiero co opuściła ośrodek dla bezdomnych i od niedawna odważyła się pracować. Wiedziałem, że nie da sobie rady bez mojej finansowej pomocy. Już teraz jakiś zielonoświątkowiec donosił jej jedzenie, bo nie miała na nie. W ośrodku dla bezdomnych nie mogła wytrzymać, bo tam domagali się zaangazowania, a ona jest osobą jaka nikogo nie potrafi słuchać. Krnąbrna, butna, zadufana i szalona. Po raz pierwszy usłyszałem też jej sztandarowy slogan: "Ja nie myślę, ja działam" jaki zwycięzko i często deklarowała. Więc pierwszym dla mnie wyzwaniem było zachęcić ją do rozsądnego myślenia. Dziwne, bo ona wcale nie jest głupia. Wydawało się, że wszystko czyni spontanicznie, bez rozwagi. Aczkolwiek najczęściej wychodziło, że cel swój osiągała. Bezmyślnie.

Dla mnie ważne było jedynie to, że się odważyła i zapragnęła wyrwać z tamtego świata i życia. W dźwiganiu się z tego chciałem jej pomóc. Dla mnie to było coś, wznosić tak zawirowaną osobę. Pełen byłem nadziei i wiary, że zrobię z niej damę a nawet więcej.

Dziwną sprawą jest, że długo przedtem zapragnąłem zorganizować inicjatywę, (nawet stronkę internetową zrobiłem) jakiej celem było pomaganie też takim osobom. Więc uznałem, że może to i dobra sprawa, że zacznę od niej praktycznie i zaangażuję w tę moją idde. To przecież ktoś kto swym własnym przykładem, doświadczeniem by służył. Więc Iwona stała się częścią mojej misji, a nawet całą misją bo od niej zacząłem realizację programu życia jaki sobie umyśliłem. Najlepszy terapeuta to taki jaki z autopsji zna problemy osób jakim pomaga.

No więc zacząłem ponośić ofiary, poświęceń moich zaczęła się gehhenna.

Byłem zdumiony, że bezpośrednio to zupełnie inna osoba. W telefonicznych rozmowach słodziła, kusiła, uwodziła, realnie była okropna. Złośliwa, żądająca, kaprysząca, ciągle wymuszająca. Wogóle mnie nie słuchała, wchodziła w zdanie, zmieniała temat kiedy cokolwiek zaczynałem mówić. Sama ciagle trajtoliła jak katarynka. Po jakimś czasie wręcz uwielbiałem to jej trajtolenie, najczęściej bezsensowne ale miłe. Cierpliwie znosiłem jej fochy rozumiejąc, że po takich wielomiesięcznych doświadczeniach umysł musi być rozjebany. Łeb zryta.

Jednak odkryłem całkiem niedawno, że ta lekcja jaką był czas stracony z Iwoną też mi coś dała. Mianowicie kiedy byłem sam tylko wierzyłem w to, myślałem o sobie jaki to jestem cierpliwy, tolerancyjny, uduchowiony. I własnie przy iwonie miałem wiele możliwości stając w obliczu prowokacji, tak silnie, tak często dręczony jej opętaniami, oskarżeniami, perfidiami... musiałem sobie udawadniać i wykazywać praktycznie stopień moich realizacji. Myślę, że w znacznej mierze zdałem egzamin, jednak już nie chcę być Chrystusem. Piszę w znacznej, bo rzeczywiście po alkoholu jakby jej duchom udawało się opanować i zdominowac moją świadomość na moment. Czasami. Potęga jej podłości, złości świętego wyprowadziła by z równowagi.

Ta celina z jaką Iwona mieszkała udawała, że jest ok, ale tak naprawdę Iwony się bardzo bała i z tego lęku udawała, koleżankę. Godziła się na osaczanie iwony ze strachu. Dopiero jak się wyprowadziliśmy wylazła z niej prawda. Puściła taką wiązankę, że Iwonę szlag trafiał. Nie dziwię się tej Celinie, tyle czasu jak pod pręgieżem. Iwona zachowywała się nieładnie. Przyjęła podświadomie styl bycia agresywny i dominujący i osoba słabsza zmuszona była podporządkowywać się takiej osobie. Właściecielka mieszkania żałowała, że jej wynajęła pokój i siliła się grzecznie, ale też stanowczo by Iwona się wyprowadziła. Też się jej obawiała widząc jak iwona się zachowuje, jak i co mówi. Iwona zajebiście manipuluje i kłamie, szybko zjednuje sobie stronników ale nie na długo. Inteligentna osoba po czasie wyczai, że coś tu nie gra w jej śpiewkach. Ja merkantylnie długo myślałem, że gdyby wykorzenić z umysłu iwony zło, tę tendencję znakomicie można by wykorzystywać w jakimkolwiek biznesie. Ona ma coś czego ja nie mam i sie nie nauczę. Jesteśmy swoimi totalnymi przeciwieństwami.

Ja pomimo wielkiego spokoju i tolerancji kiedy tam pierwszy raz przyjechałem, w końcu uznałem, że nie powinienem pozwalać Iwonie na takie traktowania. Nie sposób było z nią się porozumieć i ciągle tolerować złośliwych, agresywnych i szkodliwych zachowań. Spałem na materacu, z nudów zacząłem czytać z laptopa i to ją tez rozzłosciło. Więc o 3 nad ranem oznajmiając, że nie chcę jej przeszkadzać wyszedłem na pociąg do domu.

Miałem dość "kopania się z koniem", skoro tak ma wyglądać nasza współpraca to uznałem, że nie ma sensu zawracać sobie głowy świrem. Jednak zadzwoniła i przepraszała potem. Znowu była inna i dużo rozmawialiśmy telefonicznie. W końcu stało się coś dziwnego. Domagała się abym przyjechał do Poznania, opierałem się jakoś czując i obawiając się tego. Ale w domu w jakim wynajmowałem pokój spalił się dach. Mój pokój to było pogorzelisko więc nie miałem się gdzie podziać. Miałem wybór albo wracać do domu rodzinnego, do zapyziałego miasteczka albo do niej. Zaryzykowałem.

Potem oznajmiła mi, że to ona spowodowała pożar po to bym do niej przyjechał. Wiele razy wiarygodnie mówiła o swoich umiejętnościach, predyspozycjach i wyczynach typowych dla czarownic. Wierzyć nie wierzyć takie rzeczy bywają pomiędzy niebem a ziemią i dalej.

W międzyczasie Iwona zrezygnowała z pracy, wkurzyłem się nieco. No tak znalazła frajera, sponsora więc już się nie boi i nie musi pracować. Epatowała niby miłością a raczej jej odbiciem i jedynie namiętnością. Nieco się nacierpiałem, bo większość czasu marzłem na ulicy rzekomo nie mogąc w mieszkaniu jakie wynajmowali (niby właścicielka się nie zgadzała), zanim znalazł się pokój w stęchłym mieszkaniu. Gdzie mieszkał zboczony stary kawaler i jego matka hipokrytka. Na koniec po wyprowadzce okazało się, że też złodzieje.

W tym mieszkaniu Iwona już była inna, starała sie osaczyć mnie teraz namiętnnościami. Jak nimfomanka żądała ciągle pieszczot i sexu, przyznam, że dobra była w takim graniu. Ja ciągle jednak traciłem finansowo czekając az obudzi się z takiej głupawki, prubując sugerować różne praktyczne alternatywy, sposoby na życie. Zaczęło martwić, że nie myśli o zarabianiu i ciągle wymusza by coś jej kupować.

Chciałem jej pomóc. Dumny byłem z jej postępów, nawet zaczęła nazywać mnie tato bo całą uwagę jej poświęcałem i dbałem jak o własne dziecko. To było moją radością patrzeć jak się zmienia. Kupiłem jej od razu tam w Poznaniu kremy po jakich jej oczy się zmieniały. Z wagonów gdzie mieszkała wyciągnęła ją jakaś reporterka i umieściła w ośrodku dla bezdomnych. Może nie tak bezpośrednio, z pewnością to było impulsem. Włosy miała krótkie bo zawszawione ścięli tam. Bałem się kontaktu z nią. Bałem się, że mnie czymś zarazi. Przecież kobieta chlając z żulami łatwo da się namówić na sex. Tym bardziej ona, okazująca wszelkie symptomy nimfomani. Ilu zaliczyła tego chyba komputer nie zliczy ;). Ciągle domagała się sexu, wykończyła by fizycznie niejednego faceta. Sam sobie się dziwię skąd we mnie brało sie tyle energii :). Była w tym dobra owszem ale przesadna. Na niczym innym nie potrafiła skupić umysłu. A mnie zależało by jej umysł zmienić. Cięzka to była praca. Marnowałem wiele czasu, kosztowało mnie to wiele pieniędzy, zmagań i wysiłku. Wiele razy się poddawałem, chciałem ją zostawić. Po prostu potrafiła być niezwykle perfidna, podła. I całe jej zachowanie oznajmiało, że chce mojej szkody, straty, cierpienia. Choć słowami oznajmiała inaczej. Ale po czynach, symptomach najlepiej widać przeciez. Uznałem, że to po prostu opętanie. I sama to potwierdzała kilkakrotnie. Sama wiele razy wyrażała pragnienie poddania się egzorcyzmom. Wiele razy wydzwaniała do zielonoświątkowców by ją jak kiedyś od tego uwolnili. Wiele razy miała sama dość swych szaleństw, szczególnie po diabelskich zapiciach. O Boże co to się wtedy działo. Aż strach opisywać. Jakby legion w nią wstępywał. Wiele z takich opić nie pamieta, ja znosiłem czasem nawet popadając w otępieńczą rezygnację te opętania.

(opisać jak się pocięła, sranie w łóżku, obłakańcze eskapady samochodem itd)

Po niedługim czasie tam w Poznaniu zadzwonił kuzyn, że z matką źle i musze wracać. Miałem dylemat. Iwona nie chciała, opierała się. Zawsze żądała bym był wyłącznie dla niej. Była piekielnie zaborcza. Żądała bym wyparł się swej rodziny, swych dzieci. Była zawsze wściekła i zazdrosna kiedy dostrzegła jakiekolwiek symptomy, zainteresowanie u mnie dziećmi. Do córki to musiałem w ukryciu dzwonić, i zacierać ślady w komórce, bo iwona co chwilę sprawdzała mi telefon.

Zbyt dobrze się poczuła tam ze mną na tej stancji w Poznaniu. Dla mnie obowiązek opieki nad matką był jednak ważniejszy w końcu więc dała się przekonać.

Wyruszyliśmy do O....

Z początku wszystko zapowiadało się świetlanie. Iwona kiedy zobaczyła możliwości udawała anioła. Uznała, że cel osiągnęła, bo jest mieszkanie, i to takie za jakie nie ona płaci, w nim całe sterty ciuchów tez dla niej z jakich powybierała rarytasy. Po drodze pojechaliśmy do jej rodzinki gdzie zostawiła rodzince swoje torby szmat jakie dostała w ośrodku dla bezdomnych. Siliła sie by pokazać siebie w jak najlepszym świetle. Potrafi nieźle się kreować, szkoda, że musi tyle kłamać przy tym. Po latach chyba wreszcie w domu mogła sie pokazać. Szkoda mi było samochodu jaki rujnowałem służąc tam jej pazernej, zachłannej, obłudnej, zakłamanej rodzince. Drogi tam mają jak w jakim egzotycznym kraju, pełne dziur wertepów. Oczywiście za paliwo, papierosy i niemal wszystko ja płaciłem bo Iwony 1tys z czego 350zł wydała na stancję, szybko się skończyły.

(opisać wizyty w jej domu rodzinnym po powrocie z anglii)

W Ozimku więc na początku byłem pełen nadziei. Pomyślałem, że zaczniemy wspólny handelek bo Iwona handlem się kiedyś zajmowała. Miała silnie wkręcony tylko jeden temat jakim zajmowała się wiele lat temu - ciuchy, konkretnie bluzki. Nie docierały do niej argumenty, że teraz są inne uwarunkowania i koniunktura na te bluzki się skończyła. Dla świętego spokoju i by się przekonała zgodziłem się by zamówiła chyba ze 100szt za jakie ja zapłaciłem (do dziś to leży - wtopiłem). Potem jakby dla zabawy a raczej by się empirycznie przekonała i na powrót wkręciła w inne myślenie, woziłem ją po targowiskach sam na tym tracąc. Miałem nadzieję, że ostatecznie uda mi się zmienić jej chore schematy myślenia, zauważyć więcej).

Takie koszty jak opłaty za miejsce do handlu, paliwo to w sumie nic, Iwona tyła jednak z dnia na dzień, zakupy więc głupiej żywności to były spore sumy, nie licząc jej kapryśnych zachcianek. Jadła jak na zapas, w ilościach zdumiewających jak organizm tyle może? co godzinę. Papierosów też szło sporo. Do tego jeszcze wymuszała zakupy różnych bzdurnych rzeczy. Już w Poznaniu zażyczyła sobie wibrator, co chwilę usiłując wymóc na mnie zakup byle pierdołek. Zawsze argumentowała, że ona nigdy nic nie miała, co jest prawdą co kłamstwem z opisów jej doświadczeń nikt chyba nigdy nie dojdzie. Więc godziłem się spełniac jej zachcianki do czasu. W końcu uznałem, że czas nauczyć ją ekonomicznego myślenia, że jak tak dalej pójdzie doprowadzi mnie do ruiny. Jakby to było jej celem. Nie trafiały w żaden sposób, żadne argumenty. Jej egoizm i skupienie na swoich chorych obłędnych celach było zdumiewające i zatrważające. Pewnego dnia podczas obłędnych zakupów zażyczyła sobie kolejny niepotrzebny gadźet, jakiś płyn, jakieś batoniki. Jak pięcioletnie dziecko Grzecznie ale stanowczo poprosiłem, że mam mało pieniędzy i może kupmy tylko to co niezbędne. Nie zarabialiśmy bezsensownym handlem przecież do jakiego trzeba było dokładać. Ten handel to była szkoła dla niej, za jaką ja musiałem płacić. Ona do dziś trzyma to co sobie uroiła i wkręciła, że pracowała przeciez bo na handlu stała a ja jej odmawiałem batonika. Nie widzi ile kosztów, wysiłków, wydatków, poświęceń mnie kosztowała. Koszmar.

By unaocznić jej bezsens takiego handlu wprowadziłem program do rozliczania dochodów i wydatków i udało mi się ją jak dziecko przekonać by co dzień wpisywała koszty i zarobki. Dopuki jak dziecko bawiła się takim wpisywaniem wpisywała. Nawet udało się, że zauważyła, widząc w cyferkach jak drastycznie kasa maleje. I wtedy właśnie jakoś straciła zapał do śledzenia wydatków i ich zapisywania. I wtedy tez udało mi się ją przekonać do handlu maskotkami. Takie głupie płaczące małpki na jakich dobrze zarabiałem niegdyś. Długo się opierała by taki temat zaakceptować, jednak kiedy zakupiłem i pokazałem jak to się sprzedaje i ile zarabia, oznajmiła, że ona chce sama dla siebie pracować i mieć swoje pieniądze :).

Czemu nie, w końcu o to cały czas mi chodziło aby nauczyła się samodzielnie egzystować a nie jak huba, pasożyt na moim garbie.

Od tego czasu stała się bizneswoman. Mnie jednak nie pozwalając na zarabianie. Woziłem ją (oczywiście nigdy nie pomyślała by partycypować w kosztach, nawet za mieszkanie nie płaciła - no, raz jedyny przez rok niemal). Nie pozwalała mi na żaden samodzielny ruch osaczając jak więźnia. Nawet do sklepu nie mogłem wyjść bez niej. Wystarczało mi na wekendy wyjeżdżać na handel do wrocka, jednak argumentowała, że do tego miasta ona nie może pojechac bo ją tam zabiją. Samemu nie pozwalając jechać, perfidnie wymyślając i agresywnie oskarżając o moją chęć spotkania z exżoną.

Przez wiele miesięcy tak kłamała o tym niby jej zagrożeniu we wrocku, by wreszcie prawda wyszła na jaw. Więc straciłem też mase pieniędzy nie mogąc wyjeżdżać zarabiac.

Cały czas z przekonaniem jak to doskonale potrafi wkręcała, że pobili ją (to może i prawda bo świętego potrafiła by sprowokować) i to takie zgredy dla jakich zabić to zmuchnąć, udawadniała. Gość jaki ją rzekomo pobił siedział w areszcie gdyż zgłosiła doniesienie o pobiciu. To był jej kochanek. U mnie w Ozimku się zameldowała (na szczęście tymczasowo) więc tak ją w końcu znaleźli i wezwali na sprawę. Miała sie tam stawić jako świadek a nie poszkodowana, i to mnie tez dziwi. Twierdząc, że ona nie może się pojawić na ulicy bo wszędzie te szakale są odmówiła stawienia się w sądzie. Pszyszło ponaglenie i decyzja sądu o ukaranie grzywną za niestawienie. W końcu rano pewnego dnia przyszli gliniarze i ją zawieźli. W trakcie jak jechała paniczny telefon: - "waldek przyjedź po mnie bo oni mnie nie odwiozą". Myślę sobie nie ma żartów jeszcze te żule rzeczywiście jej coś zrobią. Byłem przekonany, że zagrożenie rzeczywiście jest duże dla niej. Tyle miesięcy mi to wiarygodnie wkręcała.

Z niepokojem ruszyłem natychmiast, samochód miałem niesprawny, obawiałem się czy dojedzie. Dojechałem. Iwona była na sali, przed salą nietrudno mi się było domyślić, że nieszczęsny dupek przed wejściem to ten "gangster". Jak taki ziomuś mógłby być zdolnym do zabicia menelem? Jego kolega jaki przyszedł z nim też na gangstera ani degenerata nie wyglądał. Zarżnąłem więc silnik niepotrzebnie.

W sądzie kłamała jak z nut aczkolwiek wiarygodnie. Potem chwaliła się z dumą jak sąd przekonała, sędzinę oszukała. Jest dumna i szczyci się tym, że każdego potrafi zmanipulować. I wściekła kiedy ktoś jej na to nie pozwala. Ale złością i agresją też manipuluje, wymusza. Mnie ciekawi czy taka się urodziła, czy od cyganów takiej mentalności nabyła ( z cyganem dzieci miała). Może jakaś klątwa cygańska na nią padła?

Nawet skłamała tam w sądzie, że jest w ciąży. To jej stała ściema. Ma wzdęty brzuch więc to wykorzystuje gdzie trzeba tez.

Po jakimś czasie powiedziała mi, że ten kumpicki nawet jej nie dotknął, ale wkurzył ją. Powiedziała, że będzie siedział i siedział.

Podobna historia była w Poznaniu.

Była na wagonach z takim leszczem, bezdomnym. I kiedy poszła do ośrodka dla bezdomnych a on nie, złozyła doniesienie, że ją pobił. Pokazała mi go. Taki frajer, że muchy by nie skrzywdził. Znam się nieco na ludziach i po osobie widać co siedzi w nim. Jakie tendencje i możliwości, choć wiem, że czasem można się pomylić. Udało mi się tam w Poznaniu nakłonić ją by wycofała zeznania. Szkoda mi było gościa. Przekonałem ją argumentując, że przeciez w niczym jej to nie pomoże jak go zamknie, jedynie znowu będzie się musiała bac pojawienia tak jak we wrocku (jak wkręcała) w Poznaniu.

Nie wiem sam dlaczego tak bardzo, tak wytrwale chciałem jej pomóc, mimo, że przerażały czasem jej zachowania. Np. kiedy zaczynaliśmy pić nie potrafiła skończyć. Wiele wysiłku kosztowały mnie wysiłki przekonywania by nie kontynuowała klina. Zachowywała sie koszmarnie będąc pijana. Po prostu krzyczała wlewała w siebie łapczywie oblewając się piwo i robiła pod siebie albo wymiotowała. Zasypiała i po przebudzeniu kolejne piwo. Do tego podłe oskarżenia, urojenia, wymysły, obrażania. Przykrym było patrzeć na to. Wstyd przed sąsiadami. Kiedy zapiła musiałem wywozić ją gdzieś w lasy, nad rzekę i czekac aż wytrzeźwieje, bojąc i wstydząc się ekscesów i szkód.

Kiedyś wyprowadzając ją z ciągu, zrezygnowany siedziałem w fotelu. Jak zwykle robiła pod siebie, żygała, chlała i zasypiała. Przebudziła się i pyta czy ją kocham. Miałem dość więc nic nie mówiłem. Poleciała do kuchni po nóz, nawet nie zauwazyłem, że go przyniosła. Nagle zobaczyłem, że przecięła nadgarstek. Szybko obandarzowałem jej to. Zerwała bandarze i zadzwoniła na policję. Tępaki bez rozeznania od razu położyli mnie na podłodze, zakuli w kajdanki i na dołek. Sam ich wpuściłem w naiwnym mniemaniu, że pomogą. Nie mogłem zrozumieć jak to się dzieje, że od razu stałem się oskarżonym. Naiwnie mniemałem, że będę miał możliwość wyjaśnienia czegoś. Automatycznie ona stała się ofiarą a ja agresorem w ich uznaniu. Nie chcę już opisywać, wspominać moich wrażeń jakie fundowali mi mundurowi. A nie był to jeden raz, bo odkąd spiknąłem się z Iwoną często miałem z nimi do czynienia. Teraz wiem, że policja, prawda, prawo, sprawiedliwość to dalekie od PRAWDY i sprawiedliwości. I dziwię się jak ktoś może się dziwić, że policji polskiej polacy nie lubią.

Po tylu podłościach, cierpieniach i stratach jakich doznałem za przyczyną Iwony umiałem jej wybaczać. Nie sposób opisać wszystkiego. Wiele razy miałem ochotę dać sobie z nią spokój, ale bałem się ją zostawić, okazywała, że gotowa się wtedy zabić, rzucić pod samochód ...cokolwiek. Czułem sie za nią odpowiedzialny jak za dziecko. Kiedyś chodziliśmy wstawieni późnym wieczorem po miasteczku. Naraziłem się dwóm młodzianom. Iwona wszczęła awanturę ja wkroczyłem. Potem usiłowałem jak najszybciej się stamtąd oddalić. Iwona na przekór polazła gdzieś pomiędzy garaże. Zawróciłem po nią. Wtedy osiłki mnie dopadły. Patrzyła jak się naparzamy, nawet słowem nie zareagowała czekając finału. Gzieś zgubiłem komórkę. Po wszystkim wkurzony byłem na jej zachowania, postawę. Obrażony poszedłem szybkim krokiem do domu. Przestała mnie obchodzić. Wszedłem do domu i już po chwili pobiegłem jej szukać. Szybko mi przeszło. Panicznie wołałem ją i pytałem kogo mogłem czy jej nie widział. Bałem się, że jeśli skierowała się na nowe osiedla nie wiadomo jak to się skończy, kogo spotka.

Dziwiłem się jak to możliwe, że tak wiele pieniędzy mi wtedy poszło. To był kilkudniowy ciąg. Niemożliwe abyśmy tyle w tak krótki czas przechlali. Podejrzewałem, że mogła mi podkraść, ale nic nie mówiłem wiedząc jaka była by reakcja.

Kiedy zaczęła zarabiać i to nieźle na biznesie jaki jej dałem i pomogłem w jej sprzedażach, miałem nadzieję, że odwzajemni się jakoś, już nawet nie mnie ale mojej matce. Matka dała mi też jakieś pieniądze, a my je z iwoną przepukaliśmy (nie licząc moich pieniędzy z Anglii). Iwona w to teraz nie może uwierzyć, bo nie obchodziło jej ile wydajemy. Wystarczy aby logicznie, realnie spojrzała i widziała by jak było. Widać nie chciała tego widzieć. Mnie zadziwił jej brak logiki, bezmyślność. Już w Poznaniu jej hasłem przewodnim było: “ja nie myślę ja działam”. I takie tez efekty tej koncepcji w całym jej życiu dotąd.

Pod koniec sierpnia szykowałem się do Anglii, do pracy. Chciałem jej też dać tę możliwość. Nie chciała jechać, z jej powodu opóźniłem nawet wyjazd tracąc na tym. Każdy dzień to 60-80 funtów straty. Zwlekaliśmy ponad tydzień nim się zdecyduje i opamięta. Udało mi się dopiero po pół roku przekonać ją wreszcie do wyjazdu na handel do wrocka i okazało się, że już niczego się w tym mieście nie obawia. Że te strachy jakie tak mi wkręcały to była niezła baja jaką chyba też sobie wkręciła. I udało mi sie ją nakłonić by wstawiła zęby. Też wiele miesięcy mi to zajęło. Wstydziłem się jej przed znajomymi i argumentowałem że sama będzie się źle czuła bo w Angli nie ma ludzi bez zębów.

W Angli też zaczęła swoje numery. Na początku był problem bo nie mogli tam zaakceptować jej zachowań. Moim celem poza tym by zarobiła było by zauważyła inne energie inny klimat. By jej świadomość się zmieniła. Po części sie udało. Była zdumiona kulturą i bezinteresownością anglików. Że tam wszyscy uprzejmi mili, spokojni, nie taka hamówa, agresor i egoizm jak w polsce. Nie mogła się nacieszyć kiedy stojąc w kolejce w sklepie uprzejmie angol zwrócił jej uwagę na 15 funów leżących pod jej stopą. Anglik żaden nie podniósł, bo nie jego. Iwony tez nie ale...

Myślę, że na długo Anglia zostanie w jej pamięci. Na bukwarach - takich targowiskach mogła się nacieszyć zakupami jak nigdy, jak dziecko wykupując cokolwiek wywołało jakieś na niej wrażenie.Kiedy wyjeżdżaliśmy zabrakło nam paliwa. Byłem pewien, że pobliska stacja benzynowa będzie czynna po 22, okazało sie inaczej. Samochód stanął i do tego padł akumulator. Zatrzymaliśmy inny samochód i pojechałem po paliwo na odległą stację. Potem ktoś sprowadził policję.

Zdumiony sam byłem ich olewatorstwem, bo samochód nie miał altualnego taxu (podatek drogowy). Zauważyli to a mimo to olali. Przepraszali, że nie mogą pomóc. A juz myślałem, że wezwą lawete i zabiorą samochód bo tak każdy mówił. Wszyscy mi mówili, ze jeśli tax jest nieopłacony to samochód kasują. Oni jednak połączyli mnie z tłumaczką i wszystko poszło gładko :). OC tez miałem ważne dopiero od następnego dnia i nic. Straciłem tylko więcej bo oczywiście syloe nie oddała mi grosza, za to że dopłaciłem za przebukowanie promu i paliwo. Może i słusznie bo w końcu to mój bład, że nie zatankowałem wcześniej.

Samochód kupiłem ze względu na nią, bo nakupiła tyle ciuchów, że autokarem by jej tego nie zabrali. Samochód załadowany był po dach az resory siedziały. Ryzykowałem. Najbardziej bałem sie awari na trasie, potem kontroli policji, szczególnie w niemczech. Nawet strach pomyślec co by było gdyby. Żałowałem, że nie pojechałem spokojnie autokarem. Kilkakrotnie tam w angli tak mnie wkurzyła, że tak zamierzałem. I gotów byłem by ona wróciła z kimś innym. Irytujące były jej podłe wmawiania, oskarżenia o chęć kontynuowania relacji z niejaką inką. Tak sobie to wkręciła, że co jakiś czas mnie oskarża, wypomina. Dziwi mnie to strasznie, z inką przeciez skończyłem zanim iwonę poznałem, jak może mi więc wkręcać? Może to na zasadzie przeniesienia? Iwona pragnie reaktywacji związku z tym perfidnym cyganem dymitrem więc mi wymyśla i wmawia exrelacje. Pewnego razu walnęła laptopem o ziemię, wcześniej kiedyś komórki tak roztrzaskała. Dziwi mnie, że ciągle wmawia mi że szukam w necie nowej laski a sama szuka i nawija z kolesiami. Zamieszcza swoje fotki... po co? Mnie śledząc ciągle i obrażając, wmawiając, oskarżając i przekręcając każde moje słowo, wypowiedź. Po co ona tak robi?

(Opisać opętańcze picia i zachowania w nysie, kluczborku na polach namiotowych i szczegóły z o.... Opis wigilli, parodie w domu jej matki a potem hotel – opis pokoju po jej żyganiu, sraniu – jakby stado demonów tam przebywało. Sytuacje po mojej wybrowadzce ze stancji w opolu, wynajem hotelu. Wcześniej powrót z anglii scysja o 4 nad ranem u mnie w domu i spanie w aucie, szukanie stancji dla niej)

Jak wspomniałem wcześniej w Anglii robiła co jakiś czas obciachy juz od samego poczatku. Najpierw szokiem dla wszystkich było - kogo ja przywiozłem. Przyjechaliśmy tydzień później przez to, że opierała się z wyjazdem. Dobrze, że wstawiła zęby, bo by sie dopiero nie mogli nadziwić. Iwona od razu zaczęła zachowywać się wybuchowo. Widziałem po stronie znajomych z jakimi mieliśmy mieszkać nieakceptację. Dziwili mi się, że z nią jestem. Oczywiście z czasem jakoś się przystosowało wszystko, ale nie obyło się bez afer. Np. nie chcieli jej zabrać na targ w niedzielę samochodem początkowo, pojechaliśmy pociągiem i starałem się nie robić zgrzytów. Potem Rafał i jego kaśka nie wytrzymali zaczęli atak w formie dyskusji na temat iwony. Bo nie mogli wytrzymać jej zachowań. Iwona nie wytrzymała wpadła w złość, uciekła, płacze.

Dziadek też jej nie zaakceptował, popatrzył jakoś tak krzywo na przywitanie.

Nie dość, że straciłem tydzień czyli sporo kasy (każdy dzień to ok 60-80 funów) to na koniec dzięki niej czesi się załapali a nas dziadek nie chciał. Bo iwona kilka razy wpadła jak źle zbierała. Pewnego dnia dziadek oznajmił, że ona już nie pracuje i koniec. Kilka dni iwona siedziała sama a my w sadzie. Siedziała i płakała, wszyscy mówili by wracała do polski. Poszedłem do dziadka z prośbą, przyjął ją na nowo.

Mieliśmy tam neta, ile to było checy. Ja nie mogłem iść sam na neta musiała siedziec obok. Uroiła sobie, że chcę z inką klikać czyli moją dawną znajomą. Kiedyś wpadła w taką nieuzasadnioną złość, że rzuciła laptopem. Wstydu robiła co niemiara ze swoimi krzykami wyzwiskami i obrażaniem. Dziwiło mnie to bo sama jak zobaczyłem potem klikała kiedy ja pojechałem gdzieś, z fagasami jednoznacznie wskazującymi, że szuka kogoś, że chce mnie zdradzić, odejść. Np taki text.:

“zapis jednej z rozmów iwony na tlenie. Była ze mną, mówiła, że mnie kocha a potajemnie kiedy nie moglem widzieć szukała w necie opisując siebie jak wolną i pragnącą się odemnie uwolnić

20:41:25 (adam880_70@tlen.pl)

hej

20:41:35 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

co słychać?\

20:41:45 (adam880_70@tlen.pl)

oki

20:41:59 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

nie śpisz?

nie

20:42:50 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

jestes z wawy?

20:43:08 (adam880_70@tlen.pl)

tak

20:43:24 (adam880_70@tlen.pl)

a Ty

20:43:25 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

ja wrocław

20:43:41 (adam880_70@tlen.pl)

to nie daleko

20:43:58 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

tak obecnie a nglia

20:44:04 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

praca

20:44:21 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

za pare dni wracam

20:44:47 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

pierwszy raz tak rozmawiam

20:44:51 (adam880_70@tlen.pl)

sama

20:45:01 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

tak jakby

20:45:17 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

w wawie mam braci 2

20:45:41 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

byłam tam 2 razy

20:45:54 (adam880_70@tlen.pl)

a Ty gdzie mieszkasz

20:46:01 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

za opolem

20:46:21 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

pochodze z wrocka

20:47:18 (adam880_70@tlen.pl)

sama jestes w Anglii

20:47:23 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

nie

20:47:36 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

z kochankiem

20:47:43 (adam880_70@tlen.pl)

z chłopakiem?

20:47:49 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

byłym

20:48:05 (adam880_70@tlen.pl)

jesteś mężatką

20:48:15 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

nie

20:48:23 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

dawno temu byłam

20:48:31 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

musze kończyć

20:48:36 (adam880_70@tlen.pl)

to nie kochanek

20:49:10 (adam880_70@tlen.pl)

a pózniej

20:49:30 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

u mnie jest 21 za 10

20:49:43 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

wiec za godzinkę

20:51:05 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

jestes o 2 lata starszy

pa

20:51:25 (adam880_70@tlen.pl)

to pasuje

20:51:54 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

okj

20:52:12 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

potem jeszcze przyjdę

20:52:18 (adam880_70@tlen.pl)

pasuje

ok

20:52:26 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

okj

papapa

20:52:42 (adam880_70@tlen.pl)

do której pracujesz

20:53:02 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

wczoraj skończyłam prace

20:53:14 (adam880_70@tlen.pl)

masz wolne

20:53:15 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

teraz odpoczywam na necie

20:53:26 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

tak najbliższe 20 lat

....................................................................

16:01:25 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

witaj

16:01:38 (adam880_70@tlen.pl)

jestes

16:01:41 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

nie mogłam już wczoraj

16:01:46 (adam880_70@tlen.pl)

ok

16:02:49 (adam880_70@tlen.pl)

ile masz lat?

16:03:00 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

o 8,30 wstałam a były mój pilnuje abym z nikim na tlenie nie pisała

16:03:26 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

pisałam jestes o 2 lata starszy chyba że kłamałeś

16:03:32 (adam880_70@tlen.pl)

zazdrosnik

16:03:39 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

tak

16:03:54 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

starszy o 10 lat

16:03:55 (adam880_70@tlen.pl)

teraz jesteś sama

16:04:15 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

on pojechał kupić 2 auto

16:04:28 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

więc go na razie nie ma

16:04:38 (adam880_70@tlen.pl)

wracacie do polski

16:05:35 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

rozmawiam z ludzmi na czacie

czasami

16:05:46 (adam880_70@tlen.pl)

aaaaaaaa

16:06:21 (adam880_70@tlen.pl)

tam rozmawiasz o sexie?

16:06:38 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

dlaczego o sexe?

16:07:18 (adam880_70@tlen.pl)

tak myslalem

16:08:06 (adam880_70@tlen.pl)

może kiedyś pogadamy o sexie

16:08:39 (adam880_70@tlen.pl)

2mies jestem sam

16:08:51 (adam880_70@tlen.pl)

to mnie nosi

16:09:57 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

tak

16:10:09 (adam880_70@tlen.pl)

NIE

16:10:20 syloe1 (syloe1@tlen.pl)

tak

16:10:26 (adam880_70@tlen.pl)

a jak jesteś ubrana

To było z jej strony niezwykle podłe. I zrozumiałem dlaczego tak mnie kontrolowała w necie i nie tylko, bo sama dopuszczała się nielojalności, niegodziwości i nieuczciwości względem mnie w naszym związku. Przed chwilą np sili się na nieziemsko kochającą, a kiedy tylko znikam z pola widzenia flirtuje w necie. Zabolało mnie wtedy. Kto lubi być oszukiwany. Wówczas dotarło do mnie, że muszę przyjąć dystans i po powrocie zająć się sobą.

Kiedyś w swobodnej rozmowie w gronie przyjaciół odparła jak gdyby nigdy nic: -“ ja lubię zdradzać”. Powiedziała to tak, że słowa te zamarły, zawisły w powietrzu i poczułem na sobie spojrzenia jakie jakos paliły. W oczach przyjaciół dojrzałem zgrozę, zniesmaczenie i zdumienie.

Być może z tym adamem zaprzyjaźniała się dalej już w opolu po powrocie. Też z jakimś adasiem romansowała na skype potem głosem. Wtedy mnie odrzuciła. Niby do Boga wraca mówiła. Zaczęło się coraz gorzej dziać wtedy między nami. Ściemniała, że pojedzie do katowic do chrześcijan oni jej zapewnią oczyszczenie, terapię. Z tych katowic ponoć był adam z jakim na skype rozmawiała. Jednak to nie był chrześcijanin, chwaliła się przy matce, kiedy byliśmy tam na wigilii, że adam da jej samochód. Więc pojechała pewnej niedzieli i potem jakby coś w nią wstąpiło. Nie odbierała telefonów unikała mnie. Przypadkiem spotkałem ją dwa razy na ulicy, zero kontaktu jakbyśmy się nigdy nie znali. Sporadycznie odpisała na sms, że “nie jest już moja a należy do Boga”. Przedtem obiecała mi, że wigilię spędzimy razem. Więc nadszedł czas wigilii, ja uciekłem by nikt mej goryczy nie widział do wrocka. Spałem w aucie. Codzień piłem ale bez przesady. Nie po raz pierwszy swięta spędzałem sam.

Nagle w wigilię dzwoni i to wiele razy. Spałem i nie chciało mi się patrzec nawet kto dzwoni. Potem zadzwoniła jeszcze raz i zdumiała mnie propozycją wigilii u jej matki. Tak ni z tego ni z owego miałem po nią przyjechać do opola a potem wracać do wrockja i jeszcze 40 km za wrocek. Od razu zastrzegła kłamiąc, że nie ma kasy więc na paliwo nie da. Potem pochwaliła się ile ma pieniędzy, w końcu wykorzystywała przedświąteczną koniunkturę co dzień handlując. Wymogłem aby do wrocka dojechała pociągiem. Kupiłem jej kwiaty na powitanie. W aucie nie było rozmowy, jakby nic się nie stało. U matki zachowywała sie bezczelnie. Ignorowała mnie i traktowała jak namolnego psa, podle. W swych zachowaniach i słowach była strasznie podła. To bolało. Z megalomanią oznajmiła np. , że tylko dziś bo wigilia jest ze mną a potem znowu nie będzie się odzywać. Poczułem się jak ostatni frajer znowu. Pomyślałem – ma kogoś a tylko dlatego bo nie miał kto zawieźć jej do matki do mnie po takim czasie się odezwała. Wskazywało na to wiele symptomów. Np. nie pozwoliła się dotknąć, jakby nie chciała poczuć się niewierna nowemu kochasiowi. Matkę też nastawiła przeciwko mnie, nie wytrzymałem, noc spędziłem w aucie na mrozie. Chciałem pojechać ale akumulator wysiadł. Nawet nie pozwolili mi go doładować. Pod wieczór wpuścili mnie do domu, odtajałem nieco. Ale jej zachowania sprowokowały mnie do wyjścia i cudem akumulator odpalił. Pojechałem. Kiedy dojechałem do wrocka podłe obraźliwe telefony. Że cegły jakieś ukradłem, ze jej matka dzwoni po policję itd. Czułem się podle i bałem się z autopsji znając jak gorliwi i mało dociekliwi są policjanci, gotowi przyjąć w ciemną jej kłamstwa. Było mi niezmiernie przykro, nie wiedziałem co mam począć. Żądała następnego dnia bym przyjechał po nią. Nie miała się jak wydostać z tej wiochy. Ostatecznie przespałem jeszcze noc w aucie i znowu się spotkaliśmy. Zaczęła swoje histerie potem znowu piwo za piwem. Chyba sama siebie nienawidziła za swoje podłości myśląc, że zaleje to alkoholem. Ustaliliśmy, ze prześpimy w hotelu i na handel rano. W hotelu jednak hlała na umór. A kiedy ona straci kontrolę zamienia się w totalne demonisko. Udalo mi się ze stoickim spokojem przyjmować wszystko, bo to przecież nie pierwszy raz. Rano wyglądało tam strasznie. Do kosza na śmieci wpierw się zaczęla załatwiać potem pod siebie. Wpierw fekaliami, moczem i wymiocinami zapaskudziła jedno łóżko potem drugie. Gówna i żygowiny były nie tylko w pościeli ale na całej podłodze. Rano dyskretnie przyniosłem mopa i sprzatałem. Potem wietrzyłem pokój. Dziwne czemu z nią się tak dzieje jak pochleje. W mieszkaniu mojej matki tak się zaczęło dużo wcześniej, nie raz zapaskudziła cały pokój, wersalkę trzeba było wyrzucić. Siedzi chleje, potem sie kładzie robi pod siebie wymiotuje, się kładzie, wstaje chleje oblewając się piwem. Potem się ożyguje i znowu pod siebie i tak w koło. Przy okazji wymyśla złośliwie i obraża głośno. Wyzwiska i podłości. Urojenia jakieś. Koszmar.

Kiedy wpadła w taki ciag w opolu u tej danki, w końcu dała się zawieźć na odwyk, ale tam zażądali by przyszła na trzeźwo rano. Ona stwierdziła, że nie da rady przestać, więc zawiozłem ją na izbę przyjęć do psychiatryka. Tam siedziałem przy niej cały dzien do 22, bo tak żądała. Byłem przy niej, bo jak trzeźwieje boi się. Miałem nadzieję, ze wezmą ją na oddział porobią jakies badania. Przeciez na moje oko to jakaś schizofrenia, opętanie albo co gorszego. Nie zgodziła się rano by zostać. Więc kto ma ją uzdrowić?

2009-01-23

Piszę na bierzącą dalszy ciąg. Od niedawna znów jesteśmy razem. Nie mogłem przeboleć, że moja misja się nie powiodła i nagle jej się odmieniło. Znów Kocha mnie jak dawniej, tylko mnie. Uświadomiła to sobie ponoć. Tak nagle, tak intensywnie, tak bardzo. Jak jednak ufać w taką miłość, skoro np. wczoraj mi wyznała, że kombinuje by jakiś dziwak z izraela załatwił jej tam wyjazd i prace niby. Przed nim z luteranami kombinowała ale jak pojechała do katowic to się do nich zraziła. Myślę, że bardziej oni do niej. Co się dziwić jest jak jej mama i rodzinka - za kasę to nawet kochają J . Więc chyba pasuje do izraela ;). U nich kasa najświętsza, a obłuda i manipulacje... normalka. A ten żydek to może nawet nie żyd ale jakaś podróbka, bo nowotestamentowy ponoć. Nie może być tym za kogo się rzekomo podaje, bo nikt na takim poziomie i o takim statusie jak ona go przedstawia, nie ślęczał by tyle na czatach i komunikatorach klikając z takim kimś jak syloe. Dziwne o co mu naprawdę chodzi z czym ma problem, że żyje netem, czatami i komunikatorami. Iwona mowi, że on jej załatwi tam pracę J . I o co im może chodzić? Wiem, że kłamie jak z nut i ciągle nowe ściemy wymyśla.

Dziwne, że ona w necie zawsze przyciągnie jakieś dziwne indywidua, jak nie zboki to demoniczne mentalności o złych, podłych intencjach i trudno ją przekonać, że warto rozmawiać z osobami pozytywnymi. Takimi jacy życzą dobrze wszystkim bezinteresownie. Nie lubi takich, wyzywa od najgorszych moich życzliwych wszystkim znajomych i zabrania mi komunikacji z takimi osobami.

Wczoraj podjeła pracę, w końcu udało mi się ją przekonać. Przecież niech nie liczy, że jak się spłucze do zera to ja ją będe żywił. Skończyło się, nie mogę więcej na nią tracić. Udało mi się jej asertywnie wytłumaczyć co nieco. Bo próbowała wciskać poprzez pozorny infantylizm to co dawniej. I tak jej sporo pomagam ale nie mogę zbytnim pomaganiem ani jej uzależniać ani wzmacniać postawy pazernej. Najwiekszy problem jak przekonać ją do pracy nad swoim nieokiełzanym umysłem. Myślę, że praca może dla niej stanowić też jakąś terapię. Musi tam relacjonować z innymi, być zależna, pokonywać swoje słabości.

2009-01-28

W niedzielę wróciliśmy z targu. Byłem bardzo zmęczony już przed wyjazdem, czułem się źle ale iwona ciągle wydzwania i żąda bym przyjechał do niej. Teraz odsapnę, bo po tym co się zdarzyło ponoć nie mogę do niej przyjeżdżać. Musi na nowo zmanipulować włascicielkę domu, bo oczywiście wkroiła jej, że całe zło to ja. J .

Tam na targu wydarzyło sie kilka rzeczy jakie mnie zaniepokoiły. Iwona spotkała się ze znajomymi cyganami. Ci cyganie mają coś w sobie złego, jakoś tak zespołowo. Jakieś przeklęte plemię? . Czułem to nic nie mówiłem. Sama w drodze powrotnej wyznała. Powiedziała że jej dymitr chce się z nią spotkać, tak jej powiedzieli. Dziś zaprzecza, że będąc pijana zapewniała mnie, że go kocha. W pewnym momencie powiedziała też, że chce pojechać do radomia, niby na handel. Potem powiedziała, że dymitr i jego rodzina mieszka w radomiu. Wpierw powiedziała, że sama chce jechać, potem zaprzeczała i że ze mną. Wmawiała mi też, że ci jej cyganie oddali jej 150 zł, potem oznajmiła, że skłamała. Po kiego ona tak robi? Jak się wkurzę sam zadzwonię do tego cygana niech se ją zabiera i się nią zajmuje i leje do utraty przytomnosci jak dawniej podobno. Bo iwona czasem sprawia wrażenie jakby znowu tego chciała. Brakuje jej jakby jego ostrego bezwzględnego zwierzęcego sexu, gwałtów i bicia. Niestety mnie takie coś nie kręci.

Była bardzo nieprzyjemna kiedy byliśmy już w opolu. Chciałem pojechać do domu, bo bardzo źle się czułem. Nie pozwoliła mi wyjść. Była bardzo agresywna. W pewnym momencie zignorowałem ją i stanowczo domagałem się wyjścia. Stanęła mi na drodze po raz kolejny i zaczęła szarpać bardzo brutalnie. Z pięści dostałem tez w twarz. Odepchnąłem ją, na moment przytrzymałem by się uspokoiła. Złapała butelkę i walnęła mnie w ucho. Udało mi się wyjść. Pech chciał, że nie zabrałem telefonów. Więc domagałem się grzecznie już zza drzwi ich zwrotu. Idiotka zadzwoniła po pały. Więc tym namieszała sobie totalnie, teraz włascicielka zażądała od niej wyprowadzki. Zakrawiłem cały pokój, ucho miałem w dwóch częściach. I jaki obciach, policja pogotowie, na sygnale. Pały jak zwykle przyjęły jej wersję. Kobieta zawsze ma rację. Dziwne, że mnie znowu nie chcieli jak zwykle zamknąć. Zawieźli nas razem do szpitala. Iwona się uspokoiła jak zobaczyła co mi zrobiła. Widać było, że ją to satysfakcjonuje, choć pozornie okazywała skruchę. Patrzyła z zaciekawieniem jak szyją mi ucho i rękę. Po raz kolejny cierpiałem za grzechy tego parszywego dymitra cygana i innych jacy ją w życiu krzywdzili. Podczas szycia spojrzałem i widząc zaciekawiony jak u głupiego dziecka wyraz twarzy kiedy mnie szyli, powiedziałem: - patrz to twoja psychoterapia.

Wracaliśmy pieszo ze szpitala. Przepraszała mnie, ale tembr głosu oznajmiał zadowolenie a nie przykrość i skruchę. Usiedliśmy w samochodzie, nie miałem ochoty z nią gadać. Byłem slaby, zmęczony, zażądałem by poszła do domu. Położyłem się w samochodzie. Zmarzłem. Jej to nie obchodziło. Gdyby kochała przyniosła by coś ciepłego.

Obudziłem sie ok 13. Zobaczyła, że wstałem i podeszła. Przyniosła komórki, nie poszła do pracy. Siedzieliśmy długo w samochodzie rozmawialiśmy. Po raz kolejny obiecywała, że się zmieni. Przekonała właścicielkę abym mógł tam przyjść. (Dziwne, że mogłem a dziś oznajmiła mi, że ta danka zabroniła). Zapewniła, że danka zawsze zrobi co ona zechce, bo mnie trudno było uwierzyć, że ta kobieta zgodzi się na to po tym wszystkim. Czułem się bardzo chory, leżałem cały czas. Dziwne dlaczgo ja przy niej tam źle się czuję? W domu po powrocie zaraz lepiej się poczułem. Tam w tym mieszkaniu często mam bóle, osłabienie. Co to za energie?

Zawiozłem ją następnego dnia do pracy jaką jej załatwiłem bo przeciez nie stać mnie bym ją jak dawniej utrzymywał. I chcę aby stała się odpowiedzialna za siebie. Chcę też aby wykorzeniła tę cygańską mentalność, wykorzystywacza, pasożyta, oszusta. Pojechałem do domu. Wieczorem spotkaliśmy się na necie. Przykro zaskoczyło mnie oskarżenie na znajomym pokoju czatu, że ja ją potraktowałem butelką. Po co ona takie rzeczy opowiada do tego zawsze przekłamując? Przeciez było odwrotnie. Dlaczego zawsze stara się mnie pogrążać, oczerniać, niszczyć mnie moją opinię? Dziwi mnie to. Normalna osoba była by wdzięczna. Często domniemam, że to nie ona robi, bo wygląda, że robi to nieswiadomie, i zapewnia o tym słowami. Jakby jakaś siła zła nad nią panowała jaka chcę mnie przy pomocy jej działań niszczyć. Bardzo zależy mi by ją zmienić, by sama wybrała się zmienić oddzielić od zła, zakłamania. Od złych emocji, złych wspomnień, całego zła jakie doznała. Chcę jej w tym pomóc, ale nie da się puki sama nie zechce. Ile mam czekać? Już tyle życia, kasy, poświęceń w nią zainwestowałem. Szkoda mi jakby tego marnowac. Chcę jej a więc i mojego w tych działaniach sukcesu.

Acha kiedy wracaliśmy z targu wreszcie przyznała się, że wtedy kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy i zawlokła mnie na tę melinę została zgwałcona też. Przeciez każdy by się domyślił, że tak się to skończyło. Całą sobą manifestowała, że tego chce. Twierdzi, że sama nie wie dlaczego tak zrobiła, że chciała tam zostać. Mnie chce winić, że nie zaspokoiłem jej żądzy w hotelu wtedy. Jak mogłem to zrobić skoro wyglądała tak niepewnie i jeszcze zażądała bez gumki, bez zabezpieczenia, inaczej nie. Po prostu świr. Bałem się że mnie albo zarazi czymś (bo nie wyglądała na normalną zdrową ale na albo pijącą, albo długo nie dosypiającą osobę. Na jakąs z problemami nie żyjącą rozsądnie). I miałem rację, że się bałem, bo długo potem oznajmiła mnie, że w przeddzień jak się ze mną spotkała “przeleciała” jakiegoś pobożnego facia na złość innemu religijnemu jaki się nią długo zajmował. I zrozum tu takie coś. Czy taki umysł da się wyleczyć?

2009-01-31

Wczoraj pojechaliśmy do psycholog jaką załatwiłem. Miałem sobie załatwić ubezpieczenie ale olałem bo ważniejsze stało się pomóc syloe. Przed wyjazdem znowu jej atak złości, agresjii. Obrażała wyzywała. Psycholog na koniec miała dosyć ale podziwiam ją. Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy do starszej doświadczonaj babki. Mnie tez dużo uzmysłowiła.

Zawiozłem jeszcze syloe by zarajestrowała się do psychiatry po tabletki, potem do pracy. Kiedy już chciałem wracać do domu, zadzwoniła żądając bym przyjechał po nią bo ona się zwalnia o 18 i jedzie do kościoła. Umówiła się z jakimś niby pastorem. Uznałem ok. Jak juz coś takiego wymyśliła w panice, to w tym pomogę. Okazało się, że to nie na 18 a na 19, więc znowu czas tracę. I paliwo bo niby to gdzieś a potem okazuje się, że zupełnie w przeciwnym rejonie opola. I okazuje sie, że to kościół w wynajętym domku i na spotkaniu kilka osób. I o 19,30. Młode dziewczyny i jeden nastoletni fanatyk. Ale miło było pogadać. O 22 wyszliśmy.

Trudno mi zrozumieć podłość i fausz iwony. Nie całe pół godz temu rozstaliśmy sie nocą na skype, zapewniała o oddaniu miłości... tylko moja. Mówiła, że pada idzie spac i tylko czeka az ja pójde. Ja niby poszedłem i teraz patrzę a ona odpisuje "adoratorowi". Nie wie biedna, że podałem się za kogoś innego w odpowiedzi na jej anons. Znalazłem w google wpisując jej nicka. Podałem się za sergieja. Pisze do mnie myślac, że jestem nowym, kolejnym fagasem. Perfidia z mojej strony? ;)

Teraz pozostaje przyjaźń, ale już wiem z kim mam do czynienia. Dziś też zapewnia o dogłębnej szczerości, miłości a do sergieja pisze, gotowa się umawiać, podała “mu” swój tel.

Przed chwilą paniczny tel. Że wnuczek tej danki wpadł i żąda aby iwona natychmiast się wyprowadziła i mam po nią przyjechać. Myślę – jeszcze czego, nie dość, że obiła mnie butelką, szyli mnie i za to mnie wyślą rachunek ze szpitala. Sama wezwała pały chociaż ona była sprawcą ataku i gwałtu bo nie pozwalała mi wyjść ze swego pokoju, to ja mam ponościć konsekwencje jej czynów znowu. Tego za wiele. Zaleciłem jej spokój by nie ulegała ich emocjom i spokojnie poszła do pracy. Teraz sms, że ubłagała do poniedziałku. Jak chce to potrafi ludzi przekonać J .

Teraz wiem, że błedem moim było, że od początku zgadzałem się na zbyt wiele i od razu. Zamiast uczyć jej samodzielnego działania i uświadamiania sobie konsekwencji i odpowiedzialności za wszystko co robi, mówi i myśli. Niepotrzebnie godziłem sie ponościć konsekwencje jej nieodpowiedzialności i podłości.

Acha

Niedawno wysłałem jej taki list. Żadnego odzewu z jej strony jakby przeszła ta treść obok niej.

“ ewa gaworska pt godz.12 konsultacja u terapeuty

Jest tak, że muszę dbać o siebie także. Nie mogę ignorować tego co dla mnie wazne tylko dlatego bo coś co tobą rządzi tego chce.

Związek musi być zdrowy inaczej zamiast ku dobremu prowadzić będzie ku złemu, dowiedz się co to znaczy. Tobie nie zalezy na tym by związek nasz był zdrowy. I nie zalezy ci na mojej korzyści w naszym układzie, wyłącznie na swojej tymaczasowej. Zachowujesz sie jakbyś chciała abym wszystko co mnie dotyczy zaprzepaszczał, rujnował. Jakbym miał być jakims twoim sługą, psem jakiego można poużywać puki się da i wykorzystywać zajeździć. A ja mam prawo do własnej woli i do tego co chce zrobić. Uszanuj to. Co to za miłośc jaka nie potrafi szanować? Ty absolutnie nie szanujesz niczego co ja chcę. Nie interesuje cię nic co dotyczy mojego zycia, moich spraw. Nawet nie umiesz słuchać o moich sprawach i problemach. Miłośc to przede wszystkim troska. Gdzie w tobie troska o mnie? O moje dobro, korzyść, szczęście? Obchodzi cię tylko to co ty chcesz, co żądasz. A jak nie chcę robić czegos po twojej myśli to epatujesz złością i podłymi wymysłami, oskarżeniami. Myślisz, że to miłe? Czy myślisz, że jakiś normalny facet godził by się na to tak jak ja?

Dlatego proszę pozastanawiaj się nad tym jaka ty jestes wobec mnie. I znajdź sposoby aby to zmienić w sobie.

Dobry związek to taki gdzie dwoje niezależnych osób decyduje sie na siebie. Decyduje sie obdarzać siebie wzajemnie tym co najlepsze, a nie exsploatować i wymuszać. I widzieć tylko swoje sprawy a tę drugą strone jak tatusia jaki ma tylko dawac i się dzieckiem zajmować. Ty mnie traktujesz jak złe dziecko tatusia. Takie dziecko nie interesuje się tym jakie problemy tata ma. Jego obchodzi tylko, że tata ma się nim wyłącznie zajmować. Ale ty nie jesteś dzieckiem więc mam prawo oczekiwac ze zachowasz się jak dorosła, dojrzała i odpowiedzialna partnerka.

Ty nie musisz się bać, że ja cię zostawię, zdradzę itd. Ja tak nie robię i nie zrobię. Wiem, że trudno ci w to uwierzyć. Jeśli ja chciałbym odejść zrobił bym tak, że to ty byś tego chciała.”

2009-02-01

Dziś byliśmy we wrocku jak tydzień temu na handelku. Syloe nie do poznania. Zmienia się na lepsze. Choć nie obyło się standardowo bez scysji. Widzi jednak, że już nie może liczyć na moją uległość i manipulowanie złością, emocjami. Więc ostatecznie stara się być miła i zapewnia ciągle jak to bardzo mnie kocha. Leczę jej pazerność, po prostu odmawiam kiedy żąda np bym jak zawsze kupił jej papierosy itd. Uświadamiam jej to bo nigdy nie chciała tego widzec jaka jest.

Najbardziej mnie zadziwia jej zakłamanie. Koresponduje ze mną jako sergiejem w mailach. A mnie zapewnia, przysięgając, że już na nikogo z neta sie nie otwiera. Napisałem jako sergiej, że mam dom w chmielowicach ;). I wieczorem ona dzwoni i mi mówi, że chyba wynajmie stancję w chmielowicach ale nie wie czy ja tam będę mógł zamieszkać. J . Szczyt perfidii. Na necie sprawdzałem, żadnej oferty na serwerach ogłoszeniowych takiej nie ma. Więc rozważa. Jutro sprawdzę, kiedy jako sergiej otworzę pocztę i przeczytam jej mail do sergieja. Śledził będe “ich “ romans ;).

Chce się perfidnie, obłudnie bawic? Prosze bardzo. Ciekawe jak to zakończę?

Wolałbym tak by wykorzenić z niej kłamstwo i obłudę. Czy się uda?

2009-02-04

Wczoraj przeprowadzałem Iwonę. Panicznie szukała a ja jej pomagałem, stancji. Nagle wnuczek tej baby u jakiej mieszkała zażądał, że ma się wyprowadzić. Jakoś czułem, że znajdzie albo znajdziemy inny sposób. Pojechaliśmy wpierw do pomocy społecznej. Spotkałem się z kierowniczką jaką poznałem kilkanaście lat temu. Była okazja by podziękować jej za wtedy. Fajna istota, pogadaliśmy trochę.

Iwona jak się wymądrza przy sergieju (czyli mnie) w mailach. Wkleję jak będe na necie treść tutaj J .

Ciekaw jestem czy ona się umówi z sergiejem, wtedy przyjdę i okaże się, że to ja J . Co ona zrobi? Wysłała maila do niego a do mnie pisze, że “bardzo cię kocham i chce być tylko z tobą, chce być już tylko twoja na zawsze, niczyja więcej tylko do ciebie chcę należeć.”

Hm zadziwiające. Do niego pisze, że kocha Jezusa i gra mądrą i świętą. Czemu i po co ona tak robi?

2009-02-08

Dziwne po co ona tak robi. Wczoraj była paskudna, znowu podłości, kłótnie, wymyślane oskarżania. I na koniec manipulacje. |Sms, że kolegę z reala na imprę urodzinową wspólokatorek zaprasza i potem chore jakies texty i telefony. Dziś całkiem inna, jakby nie ta osoba. Zadziwiające. Rzeczywiście jest w niej kilka osób? Miła i kobieca, przepraszała twierdząc, że chciała bym był zazdrosny z tąd wczorajsze zachowania. I obiecanki, że więcej nie będzie taka i nie będzie kłamać, manipulować. Hm, czas pokaże.

O ślubie mówi i jakas taka dziwnie ujmująco miła. Co ją tak odmieniło?

Cieszyło mnie i sama rozumiała, że dobrze, że trafiła na te dziewczyny. Młode spokojne myszki, studentki. Spokojne ale jak popiły to “cicha woda” jak słyszałem w telefonie J )). Ale takie osóbki jakie da się lubić. Raz do roku jak potańcuja to aż za mało. I własnie asocjacja z takimi osobami, klimatami jak iwona sama przyznała i pojęła może pomóc jej zmieniac umysł, nawyki, zachowania. Może uda mi się z iwoną pójść do moich dawnych znajomych. Nieco się tego obawiam nie wiem czemu. Ale skoro dziś widziałem jaka jest odmieniona to radość we mnie wstąpiła i jakies ukojenie. Przeciez to jest to czegom oczekiwał. Pragnałem pomóc jej się zmienić, na lepsze. Czyżby się udało? Nawet “sergiuszowi” nie odpisuje. A “on” zaprasza ją. Chyba źle zadziałałem jako serguś. I może wyczaiła bo sergiej to był ktoś z kim jej zajebiście było niegdyś. Też tak miał na imię - jeden z ojców jej dzieci. Liczyłem, że imię z sentymentu pomoże ją złapac na haczyk. Ale cwana jest widać. Mam wrazenie, że wyczuła, że to jakas prowokacja. Podała sergusiowi tel wcześniej ale boję się zadzwonić bo mnie rozpozna. Mógłbym poprosić jakiegoś podrywacza by z nią poflirtował na niby, ale nie bawi mnie coś takiego. Po co? Byłby to argument by z nią skończyć, ale przeciez nie to jest moim celem. Nie mogę posuwać się do takiej perfidii.

2009-02-12

Dzisiaj a właściwie wczoraj syloe mnie zaskoczyła głupotą i naiwnością. Sprzątała kibel w realu i facet jak mówi: - wchodzi jej do damskiej toalety. Więc go ofuknęła swoim wiejskim zwyczajem. Okazało się, że za nim szła kierowniczka a ten facet to był jakiś szwab ze szwabskiego zarządu. Jakaś szycha kontynuator zasady generała Franka :- “dajcie polaczkom ciężką pracę za nędzne pieniądze a sami się wykończą”. I głupia syloe jak się dowiedziała kto on jest zaczęła mu wyłuszczać pretensje, że za mało płacą, ze rękawiczki gumowe sama sobie kupuje...

Więc po niedługim czasie brygadzistka jaka jej wisi pozyczkę 150 zeta do niej dzwoni, że od jutra syloe nie musi przychodzić do pracy.

Dzwoniłem jej jeszcze jak pracowała, że skoro kasy sie w tak chory sposób pozbyła do końca licząc że ja będę ciągle frajerem, to niech idzie rozdawać ulotki, 5 zeta na godz. W końcu dziś musiałem ją tam zaprowadzić i już chyba podejmie to zajęcie bo dziś przez jej zachowania nawet zakupów jej nie zrobiłem. A niech ją sublokatorka żywi, albo na darmowe żarcie iść może. Rozdają gratis przeciez w kilku punktach w mieście.

Dość miałem wyzwisk, oskarżeń obraz. Spokojnie je znoszę dając odpór stanowczo słowem czasem jak się zagalopywuje. Każdy inny facet walnął by w tak podły pysk conajmniej z liścia. Jak już wsiadła do auta zaczęła, mnie nazywając jebanym frajerem córkę moją kurwą, bękartem. Przegięła. Podziękowałem. Grzecznie zatrzymałem auto i stoję. Wysiadła. Po chwili tel abym nie dzwonił więcej do niej koniec między nami. I super ale dla mnie kłopot.

Poszedłem do córki do szpitala syloe dzwoni, już jej przeszło. Pyta się jak przygłup o te ulotki po raz nie wiem który. Zamiast pracy od rana szukać, ona na necie siedzi i klika albo gada skypem z jakimis padalcami a mnie ciagle wytyka, oskarża imputuje i obraża, że na inkę czekam i poluję w necie i dalej te same nonsensy. Ma totalnie coś z głową, to przeciez nie moja jedynie opinia ale każdego kto ją poznał, nawet własny brat o niej tak mówi. A po tabletki do psychiarty nie pójdzie, tez mnie tym wkurzyła. Specjalnie woziłem ją rejestrowałem. Przeciez gdyby scharmonizowała te swoje napady stany, ataki była by możliwość dialogu i dogadywania. Psycholożke tez olała więc wpierw jej zalezało a teraz nie zalezy. Jak zrozumiec świra?

Rozstalismy się znowu w jej złości, bo zaczęła mi w samochodzie wykrzykiwać, że jak ze mną mieszkała to jej żałowałem niby. Więc ja na to, że odkąd ją poznałem sobie od ust odejmowałem by dla niej więcej było. Bo taka jest prawda. Zaczęła wykrzykiwac nagle, że moją córkę na leczenie niech daję bo ona nie potrzebuje tabletek. Wcześniej odwrotnie mówiła. Więc odbijam piłeczkę bo chcę by pojęła, że takich podłych zagryw nie sposób ze mną wygrać. Mówię coś w rodzaju (bo matkę tez zaczęła obrażac), że własnie żałuję, że pieniądze i renty babci mogły pujść na jej leczenie. Więc znowu agresja że ona tych pieniędzy nie widziała. Bo nie chciała widzieć, ale ślepy by widział, że tyle ile ja wydawałem musi kosztować sporo. Owszem bałem się jej wtedy pokazać bo wymusiła by aby na bzdurę jakąś je roztrwonić od razu, a może nawet ukradła by i zniknęła. Od początku się jej obawiałem i nie potrafiłem zaufać. Musiałem chować przed nią pieniądze. Ona uznawała od początku, że ja i wszystko co moje jest jej. Podejrzewałem nawet, że podkrada wtedy. Bo dziwnie duzo szło kasy, szczególnie jak pilismy. Jej tez po pijaku kasa znikała i to mnie dziwi. Najwięcej kiedy coś w nią wstąpiło i kazała się wieźć w nieznane. Wymusiła to agresją, silną perswazją. Nie dało się wytrzymać, musiałem pojechać. Pojechaliśmy na bystrzycę kłodzką i ostaliśmy w nysie. Na polu namiotowym. Nie wytrzymałem nerwowo jej pijackich urągań, podłości i oświadczyłem, że wracam. Bo nie chciała ze mną rozmawiać i zachowywała się tak jak by tam kogoś znalazła a conajmniej na oku miała. Kazała mi jechać, zero dialogu. Zaprosiła siostrę, zapłaciła jej za paliwo dojazd wszystkie koszty, nawet pobytu. Jedzenie, piwo. Wszystko. Nagle siostra jaka dotąd była be, że nawet do niej nie wstępowała kiedy jeździliśmy w jej rodzinne strony do mamusi (o jakiej często też się bardzo źle wypowiadała a przy siostrze to już całkiem psy na kochanej mamusi wieszała) teraz była kochana. Poczułem się zwolniony z odpowiedzialności za nią, niech kochana siostrzyczka się z nią pomęczy. Jak tylko dojechałem do domu telefony. Pijana. Non stop chlała. Telefon np z dancingu. Telefon z jakichś flirtowań z fagasami. I potem błagalne, że mnie kocha i abym przyjechał, bo siostrzyczka wyjeżdża, już spakowani. Dałem się przekonać, ryzykując bo jadę pod wpływem, bo z emocji też zapiłem. Dojechałem i iwoncia już słodka kochana, na zawsze znowu moja. Siostra jak się okazało potem to wyrafinowana suka. Iwona sama na nich "psy wieszała" i potem. A na oko spoko baba ale dla kasy poświęci wszystko, pazerna i łakoma. Zreszta mamuśka i brat tez tacy, udana rodzinka. Na koniec tak zachlaliśmy z iwoną, że się cyrki działy. Dziwne, że nikt nie wezwał policji. Dobrze, że o świecie się pobudziliśmy, szybko uprzątalismy teren jak po pobojowisku i ucieczka. Zanim ludzie się zbudzą. Wstyd siara taka, że spalilibysmy się J . Bardziej ona. Goła i osrana łaziła po placu.

I najśmieszniejsze, że okazało się, że brakuje jej kupę szmalu.

Dla mnie była jak własne dziecko nie okradłbym jej. Albo zabrała siostrzyczka, albo jej męzulek albo dzieci. Może zgubiła, może okradł ją jakiś cwaniak z jakimi się może tam tuliła w tańcu i pomiędzy? Była z dwójką.

2009-02-13

Dzisiaj pełna zaskoczka znowu. Wczoraj się jak to często bywało pokłóciliśmy na zabój. Dziś coś mnie tknęło i ciekaw byłem, czy rzeczywiście podjęła pracę jaką jej pomogłem załatwić. Pomogłem. Na siłę niemal wperswadowałem. Jeszcze zanim wywalili ją z reala proponowałem jej to. Wkurzałem się, że jak już wiadomo, że pracy nie ma, siedzi w domu na necie zamiast iść w sprawie pracy. Pojechałem do niej po południu. I jak pisałem wcześniej wsiadła w auto i swoje histerie i obrażania. Więc nie jadę, wysiadła i poszła do domu. W końcu jednak spotkaliśmy się pod biurem na mieście. Pomogłem jej w pewnego rodzaju rozmowie kwalifikacyjnej. Miała rozdawać ulotki ale rozmowa była tez o ankietowaniu. Więc powiedziałem facetce, że Iwona od lat handluje, stara wygadana handlara i z łatwością nawiązuje kontakt.

Więc dzwonię o 9. Iwona już spokojna nie jak dzień wcześniej. Mówi, że właśnie stawiła się. Super. Potem dzwonię i widzę, że wkręciła się na dobre i ją to rajcuje. Bingo J . Poczułem zadowolenie. Wreszcie robi to co lubi i nawet zdobywa doświadczenia. Zrobiła rekord 80 ankiet w 6 godzin. Pracodawczyni bardzo tez zadowolona. Po południu jej telefon jednak nieczynny więc myśli różne kołatały mi we łbie. Wsiadłem w auto ok 18 i jadę do opola. W końcu nie ma kasy na jedzenie, kto jak kto ale ona po takich przejściach nie zginie z głodu, zawsze jakoś poradzi , ale jednak. W połowie drogi w końcu odebrała oświadczając, że bateria padła i wróciła właśnie do domu. Podjechałem, u niej małolat jakiś siedzi i w kompie grzebie. Szybko zwerbowała chłopaka z pracy. Okazuje się, że już po kilku godzinach pracy cała rodzinka to jej przyjaciele J . Od chłopaka kupiłem okazyjnie tel jaki znalazł. I super. Potem przyszła współlokatorka z chłopakiem jaki już płytę z instalką przyniósł i robi iwonie reinstal , formacik. Fajnie ja się męczyć nie muszę J . I zadziwia mnie ona J . Jak ona to robi, że wszyscy koło niej tańczą zawszeJ . Powinna się podedukować i zostac szefową. Ma wrodzony dar ku temu. Właśnie to w niej wyczułem dawno dlatego tak mi na niej chyba zależało J . Gdyby ją dobrze ukierunkować można by zrobić z nia biznes a nawet więcej.

I dla mnie miła była dziś wyjątkowo. Sprzedała tez swój tel temu chłopakowi więc nie musiałem kupować jej jedzenia za swoje. Radzi sobie i to mnie cieszy. Jestem nawet z niej dumny. Zaproponowałem by wyszukała poważne firmy jakie za ankietowanie solidnie płacą. Jeśli jej się to uda to będzie coś. W sumie mogłem zostać na noc. Nawet nalegała bym nie jechał nie pozwalając mi wyjść. Tak więc znów między nami dobrze. Ciekawe czy i kiedy jej schizo i emocje znowu namieszają?

2009-02-22

Dziwną rozmowę miałem netem teraz. Wpierw ktoś mi wszedł i groził. Potem odezwała się syloe. Znowu kocha, przeprasza itd. Ale udało mi się zagadnąć tego kogoś kto mnie straszył. Wyszło szydło z worka. Mnie i jego oszukała. Przepraszał mnie w efekcie. I nie mogę się nadziwić dlaczego i jak ona to robi? Po co tak mnie oczernia wszędzie? Kłamstwo goni kłamstwo.

Niedawno w środę prosiła abym przyjechał do niej (teraz też). Miałem nadzieję, że pujdziemy na spotkanie jakie i jej mogło by pomóc. Ale uparła się, ze pojedziemy do jej nowej koleżanki. Okazało się, że to jakies małrzeństwo zboków i pijaków. Wpierw syloe zaczęła bajerować jej męża (na koniec zaproponował jej minetę). Ja widząc jak bezczelnie i to przy mnie się zachowuje z tym faciem (zdziwiło mnie, że jego żony wcale to nie bierze) dałem się namówić tej koleżance na taniec. Widzę, że coś zbyt otwarta, na chyba wszystko. I ona mówi: - "tańczmy tak by Iwona byłą zazdrosna". Rano miałem dość hlania i tego towarzycha. Poszedłem spać do samochodu choć zamierzałem odjechać ale bałem się po alku. Syloe tam została. Obudziłem się przed 16 i wszedłem tylnymi drzwiami. Ta jej koleżanka mówi, że leżą tam oboje, razem z jej mężem w łóżku. Ale gość się na czas zerwał. Jednak potem iwona sama przyznała jak ją na spytki wziołem, że spali wszyscy w trujkę w jednym łóżku. Była zbyt pijana by skłamać. Zawiozłem ją do domu. Była zła, że do córki chcę pojechać do szpitala. Wyzywała. Nagle złapała telefon i mówi, że teraz to mi dopiero pokaże. Wezwała jakiegoś kolesia. Przyjechałem ze szpitala, oni siedzieli na tapczanie ja na przeciw w fotelu. Przy mnie tuliła się do niego macała, dotykała lubieżnie. Paradowała w samych majtkach i oboje na łóżku. Popijali wódkę. Przyniósł jej walentynkowe jakieś fajanse, serduszka. Ja jakiś czas próbowałem rozmawiać. Nagle zarządała bym wyszedł, po chwili, by on mnie wyrzucił. Gość się opierał, się obawiał. Więc zadzwoniła po policję aby mnie wyrzucili kłamiąc, że jej grożę nożem, takie bzdury. Widząc jak się zachowuje nadal uznałem, że nie ma sensu więcej z takim potworem i dziwką się zadawać. Nic tu po mnie. Pałom znowu skłamie a jej uwierzą. Uniosłem jej głowę delikatnie i zażądałem by spojrzała mi na koniec w oczy. Niezbyt mocno uderzyłem ją z liścia dla opamiętania. Szlochnęła ale na pewno nie z tego bulu. Wiem, że dotarło do niej coś więcej na ten moment. Gość zagrał dżentelmena i zaczął mnie piąstkami okładać jak ciota. Pech, ze trafił w oko. Już olałem się z nim bić niech sam zobaczy jaka ona i się sam pobije. Wyszedłem. Rano zadzwoniłem do niej on odebrał, słyszałem tez jej głos i ona mnie teraz przed chwilą zapewnia, że nie było go rano z nią. Że się z nim nie ruchała. Nagle nawet wymyśliła, że jest pedałem. I wmawia mi, że zaraz jak wyszedłem przyszła policjja i jego zabrała, bo pobił swoją żonę. Kłamie aż się kurzy bo żadne fakty nie pasują. Dziwię się, że z nią rozmawiam. Nagle żąda abym znów przyjechał. Aż ciekawi mnie jaką podłość, nikczemność znowu szykuje?

Miałem rację.

Mineło kilka godzin, dobrze, że nie uległem żądaniom namowom, ściemom obłudnym i nie pojechałem. Połączyliśmy się skypem na głos. Tak perfidnie może zachować sie tylko ktoś obłąkany. Spodziewałem się, że urządzi imprezę i ma gości. Podobnych sobie. Jakiś rzekomo janek tym razem niby inny (fakt miał inny głos jakby młodszy) wygrażał mi i wyzywał. Iwona śmiała się przy tym i dobrze bawiła. Piją. Kłamali oboje plącząc się w wymyślaniu kłamstw. Przykre i dobitnie przekonuje, że nawet myśli więcej nie powinienem jej poświęcać. Wybrała definitywnie zło, wciąż je wybierała. Gdybym przyjechał pewnie zostałbym pobity. Tak nastawiła tego gościa, że gotów mnie zamordować.

Wyszedłem na spacer. Zaczałem się zastanawiać po co to wszystko. Pierwszym błędem na poczatku było, że przestałem czas poświęcać na czytanie inspirujących textów. Zabraniała mi tego, uniemożliwiała. Ale pojawiło mi się na spacerze, że wszystko co mi się przydarza to głos wszechświata, Boga. Jeśli ktoś mnie kopnie to Bóg mnie kopie, po coś. Moje głupie ego zapragnęło być aniołem, Bogiem, wierzyłem, że ją zmienię. A potem to byłem zwyczajnie interesowny, miałem nadzieję, że jak się zmieni jakoś poczuje się zobowiązana i zechce ponaprawiać krzywdy a nawet odwzajemnić to co ja na nią straciłem. Wyszło by grubo ponad 30-40 tysięcy złotych jeśli o samą kase chodzi, nawet nie dociekając szczegółów. Wiele w nią inwestowałem na marne. Widziałem jaka jest. Na samym poczatku przywłaszczała sobie wszystko co najdroższe. Pierwsze stały sie jej moje telefony komórkowe. Potem najlepszy z moich keyboardów. I całego mnie uznała za swoją własność. I wszystko co wokół tez. Tak uznała i już. Mówiąc słodko: - jak mnie kochasz, to co twoje jest moje. Nie tolerowała odmowy zmuszany byłem na wszystko się godzić bo inaczej złości i potem groźby, zastraszania. Miała rzekomo na mnie haka bo prawo jest chore. Za rzekome pobicie. Często mi groziła, że mnie wsadzi. Wszyscy mi mówili bym ją zostawił. A ja uparcie dałem się jej udobruchać jak tylko jej opętanie mijało i stawała się niby kochająca. Lubię szybko i łatwo wybaczać. Ale skoro Bóg pokazuje mi, że zawsze w wyniku relacji z nią ponosze straty to widać znaczy, że muszę jej unikać, odwrócić się tak jak mi radzą nawet fachowcy, specjaliści, terapeuci. Martwiłem się o nią jak o własne dziecko a ona widzę doskonale sobie radzi. Tak oszukuje każdego, że tańczą jak im gra. Czas definitywnie odwrócic uwagę umysłu od niej. Tą książeczką jest mi łatwiej. Już jako dziecko pisałem pamietniki i to pomagało. Zamknę tę ksiązkę i odłoże na “półkę” ten etap, rozdział życia, tak jak się odkłada przeczytaną książkę. Teraz sądzę, że nie warto pomagać istocie jaka oszukuje jaka wybrała być sługą zła. Znowu mam szansę pomóc sobie. A potem komuś kto rzeczywiście tego zechce, uczciwie. Dziwnych jest wiele spraw jakie miałem, czułem na początku jak ją poznałem. Jakby jakieś metafizyczne ingerencje, silniejszych istot. Poczekam, może zrozumiem wszystko z czasem dokładniej. Często olśnienie pojawia się niespodziewanie, bo umysłową analizą czasem nie sposób dojść do prawdy.

2009-03-05

Dziwne to, od tygodnia mieszkamy razem znów. Po kilku dniach jej dziwacznych wybryków kiedy wszyscy z jakimi rozmawiałem nakazywali mi ją zostawić. Nie usłuchałem. Zadzwoniłem do współlokatorki iwony. Powiedziała mi, ze iwona ciągle pije. Pojechałem. Oznajmiła mi, że modliła się by Bóg przyprowadził człowieka i pojawiłem się. Była wykończona tygodniowym pijaństwem. Na drugi dzień zawiozłem ją na odwyk, ostatecznie po ponad roku zdecydowała się na mityngi AA. Chodzimy. Wymusiła by wynająć za resztę pieniędzy mieszkanko, nawet niezłe. Tylko po to bym mieszkał z nią. Nie jest łatwo, ma nadal wyskoki z emocjami. Ja też niełatwo znosze problemy, bo pieniądze się skończyły. Wydałem swoje ostatnie na wożenie jej wedle jej wymysłów. Iwona się zmienia, oby nie na krótko. Wydaje się, że asocjacja z ludźmi z AA dużo jej daje.

Zapewnia, że mnie nie zdradziła z tym jankiem. Może sama nie pamięta bo wyparła conieco. Zauważyłem, że wcale nie musi być w sztok zalana by nie pamiętała pewnych zdarzeń. Ale co tam, nie mydło... . W sumie o coś ważniejszego chodzi. Wiem, że jestem jej potrzebny. Szkoda, że tyle poniosłem ofiar, poświęceń. Może się uda, może się zmieni na całkiem dobre. Jest więcej chwil gdzie jest nam dobrze razem. Obiecała być już szczera, czy na pewno będzie?

W marcu skończyły mi się pieniądze. Za ostatnie kupowałem iwonie jedzenie bo wszystko przepiła i paliwo by ją wozić gdzie jej obłędny umysł zażyczy. A też na odwyk, po szpitalach, biurach pracy, przeprowadzka itp. Otrzymała 800zł za poprzednią pracę w "realu" do jakiej ją namówiłem w styczniu. Teraz bez tej kasy nie wiem co miałbym z nią zrobić. Zażądała, że wynajmie pokój dwuosobowy i muszę z nią zamieszkać bo teraz sama to ona boi się być. Zmusiła mnie wręcz do tego. Ostatecznie zgodziłem się skoro ona zapłaciła, bo mnie zostało ledwie 200 czy 300zł wtedy. Teraz wszystkim wmawia, że ona mnie utrzymywała, zapominając ile miesięcy ja ją utrzymywałem a życzenia miała nie byle jakie. Np. wibrator za 80zł. Pierścionek za 200. Nie licząc licznych drobiazgów. I jadła za pięciu, co godzinę. Nie obchodziło jej, że kąpiele w pełnej wannie zamiast prysznicu to dodatkowe opłaty (bojler 2kW) jakimi nie kwapiła się przejmować.

Teraz znalazła pracę w "Solarisie" na nocne zmiany i ja głupi jak ciele zgodziłem się też tam iść. Miało być 9 zł na godz. Na koniec miesiąca okazało się, że 6. Iwona narobiła cyrków więc ostatecznie ją wyrzucili a ja bojąc się jej agresji wyszedłem z nią. Nie wybaczyła by mi gdybym został. Praca niewolnicza ale lepszy rydz niż nic. Mogłem popracować do końca. Wcześniej sprzedałem skrzynię biegów jaka być może była by mi potrzebna, bo do mojego busa. I keyboard by było na życie. Wyłudziła na swój chory internet 90 zł z tego, choć wydatków swoich miałem i tak sporo. Zamierzałem w końcu zapłacić tez za telefon jaki wzięła na moją matkę i przestało ją obchodzić to zobowiązanie. Nie starczyło bo kupowałem fajki i jedzenie. Jednak ona tego nie widzi wmawiając, że ona niby mnie utrzymywała za to, że przez kilka dni stawała 2 godziny z ulotkami za 6 zł/h.

8.o5.2009

Stało się.

Ale może po kolei.

Na tamtej stancji przemieszkaliśmy miesiąc. Ponad. Potem by nie płacić tyle załatwiliśmy spelunę w schronisku... dla zwierząt. Właściciel wynajmuje pokoje za nieduże pieniądze, bo i standard jak dla psów.

Zadziwia mnie, że powierzył kierowanie tym osobie jaka ma wiele w sobie do uzdrowienia. I spiknęły się z Iwoną. Swój swego znajdzie. Na tej stancji gdzie iwona zmusiła mnie bym z nią zamieszkał było niełatwo. Skończyły sie pieniądze. Uznałem, że skoro wymusiła na mnie bym z nią tam mieszkał niech się stara bardziej. Kilka razy poszła rozdawać ulotki za 12zł bo tylko 2 godz. Potem sprzedałem keyboarda i skrzynię biegów, było 800 zł. Dziwne, że ona bezczelnie kłamie i o tym jakby nie wie. Wmawia wszystkim, że mnie utrzymywała, że po nockach na ulotki codzień przez miesiąc jezdziła itd. Co za perfidia. Chyba z 4 razy była. Nawet na swój diabelski internet w jakim tylko wyszukuje intryg i tego co diabelskie wymusiła odemnie 90 zł.

Więc wyszło tak, że z 10 dni mieszkaliśmy za darmo wmawiając właścicielowi, że wypłata 10tego. W tym czasie z czego bardzo byłem niezadowolony załatwiliśmy w tej psiarni. I w konspiracji stopniowo przewoziliśmy rzeczy. Najwięcej problemu z jej barachłem bo ma szmat tyle, że koszmar.Ostatni kurs był pechowy. Złapały nas pały. Auto miałem bez oc. Laweta i problemy. Drugie auto – bus- stoi do dziś bo coś z pompą i nie mogę tego naprawić. Dziwne, że zepsuł się tam jak dowiozłem rzeczy iwony. I potem rano już nie odpalił. Cyrków co niemaira było, by przywieźc drugie autko jakie rok niemal stało w ozimku. Np. w oponie mi bierznik się odkleił po 2 km. Niemal na resztkach dojeżdząłem np na targ by iwona coś sprzedała. A ja w tym czasie rozkręcałem innego złoma, by było na chleb. Miesiąc pracowaliśmy sprzątając taki kurewski market. Same nocki za 6zeta/godz. Miało być 9 ale przy wypłacie wyszło inaczej. Iwona jak wszędzie siała intrygi. Ostatecznie brygadzistka ją wywaliła. Ja głupi poszedłem niby honorowo z nią. W sumie musiałem bo by mi tego nie wybaczyła a jej złość to piekło.

Ale...

Zamieszkaliśmy w psiarni.

Podłoga cementowa. Przywiozłem z domu wykładziny. Zrobiło się niby normalniej. Nie wiem czy za dużo emocji w każdym razie zaczęło się piwko. Iwonie znów odwaliło. Domagała się pieniędzy kiedy wziołem wypłatę. Upatrzyła sobie przyjaciela. Zamykali się w pokoju u niego i chlali. Ostatecznie się spakowałem. Wyszedłem. Kupiłem 5 piw i potem pamiętam fragmenty. Ktoś walnął mnie w głowę, po szramie wygląda jakby siekierą czy jakimś kątownikiem. I zabrał cały portfel i komórkę. Jak przez mgłę kojarzę, że kogoś goniłem a potem chyba kopało mnie conajmniej dwóch na ulicy. Ktoś zawiadomił policję. Policja zawiozła mnie do szpitala. Byłem w szoku i mnie nie zszyli nawet. Chyba uciekłem, bo obudziłem się na piwnicznym korytarzu w tym szpitalu. Zdziwiłem się jak to możliwe, gdzie ochrona. Kiedy rano z zimna się trzęsąc się obudziłem. Poszedłem na katowicką, tam mnie zszyli. Potem nie wiedziałem co począć, miałem wezwanie na 15 na policję jakie wręczył mi patrol, który mnie wiózł. Ostatecznie wróciłem do psiarni. Iwona otwarła zalana w sztok i naga. Wypiłem resztki wódki jaka stała na stole. Spałem. Potem wpadła “kerowniczka”, że mamy się do 16 wyprowadzić. Iwona na złośc mi zamykała się z przyjacielem czesiem w jego pokoju. Wpadł Michał właściciel i ją wyprowadził za bramę. Była w ciągu.

Potem był cały tydzień jej oszukiwań. Pojechaliśmy nad pobliską rzekę kilka piw i znowu jej żądania, by jechać po ostatnie 2 piwa. I tak w koło. Zawsze ostatnie dwa. Przepiła niemal wszystko. Ja bałem się pić więcej. Piłem z umiarem. I czekałem. Boże co się tam z nią działo, strach pisać. Wyglądała jak istny demon. Robiła pod siebie, samochód i jeden i drugi śmierdzi do dziś. Bo na noc zjeżdżaliśmy spać do zepsutego busa. Przebrałem ją w swoje ubrania, wyprałem jej w wodzie z rzeki. O mało nie rozjechała jej ciężarówka kiedy uparła się iśc po wódkę, na szczęście wychamowała.

Pilnowałem jej i łaziłem za nią ciągle bo cięzko było by mi gdyby coś jej się stało. Śmiali się ze mnie żule pod sklepem i właściciel sklepu do jakiego ciągle wracaliśmy. Pod koniec ciągu w domu na przeciwko jaki jest niezamieszkały Iwona wyglądała bardzo źle. Poszedłem do psiarni i ta kasia dała mi tel. Wezwałem pogotowie. Jednak nie zabrali iwony bo nagle ożyła i zaczęła ich wyzywać. Po chwili przyjechały pały. Dwie policjantki jakie tez iwona zbluzgała. Nie chcieli jej zawieźc na odtrucie. Więc ja podjąłem się autobusem ją tam zawieźć. Na przystanku iwona padła. Szturchałem ją lekko po nogach by wstała bo autobus nas nie zabierze. Wstała i domagała się na piwo. Wcześniej oddała mi portfel prosząc i zapewniając, że ona wie jak potrafi i choćby robiła wszystko, mam jej kasy nie dać puki nie wytrzeźwieje. Byłem niezwykle zdumiony kiedy nagle przedemną pojawił się osiłek, żądający bym oddał jej portfel. Niesamowite jak szatańskie siły działają. Wolałem oddać po co mi skalcerowana twarz.

Już i tak miałem duży krwiak na głowie z tyłu, bo iwona przywaliła mi czymś tak, że straciłem mase krwi. Nie wspomnę o pozszywanej głowie wcześniej. Iwona zadowolona z szelmowskim uśmiechem wsiadła do samochodu jakim ten gnój podjechał nie wiadomo kiedy i skąd. Byłem zdumiony – o co tu chodzi. Ponoć podwieźli ją pod sklep jak potem mówi. Ja pobiegłem do psiarni, akurat była tam po służbie ta policjantka po kotka. Mówię, że iwonę zabrał jakiś samochód. A ona: – to ma pan problem z głowy.

Siedziałem pod tym opuszczonym domem zrezygnowany i nagle nadeszła iwona z nowym browem.

13 lipca zawiozłem Iwonę do Branic. Dziwnie mam z tymi cyframi. 13 lipca 2006 po raz pierwszy pojechałem tez do Angli. To był moment zmieniający wiele i w jednym i drugim przypadku.

Ok 3 tyg wcześniej jak zwykle wykłucała się o urojenia swoje. W efekcie ciąg.

W psiarni zaczęliśmy pić. Iwona wpadła w ostry ciąg. Nie wiem ile to trwało bo sam piłem. Z psiarni ją wywalili. Mnie w pewnej chwili zwinęli na izbę, bo osoba zarządzająca nią zadzwoniła z psiarni. Pod ich posesją miałem auto i w tym aucie piliśmy. Zarządzającej się to nie podobało. Dałem iwonie portfel by mnie nie okradli na izbie. Miałem ok 800zł. Potem iwona mi wmawiała, że gliniarz wyrwał jej portfel i po chwili oddał oświadczając, że jest tylko 120. Nie wiem więc czy ten pies zajebał kasę czy iwona jak zwykle skłamała i przechlała. Pies o szczurzej gębie mógł odreagować i się powyżywać. Przygniótł mnie buciorem, skutego w kajdany i tak dusił całą drogę. Leżałem na podłodze a potem zakuty w pasy przez wiele godzin twarzą do śmierdzącego pryka. Wcale nie byłem tak pijany, agresywny by tacy jak oni musieli aż tyle. Moja mikra postura takim chyba nie zagrażała.

Z izby mnie wypuścili tradycyjnie z piątką w kieszeni. Starczyło na dwa browy bo hamsko się czułem jak but żula. Brudny byłem cały i śmierdzący. Iwonę spotkałem oczywiście pod sklepem. Zawrzeszczała jak zwykle przeciągłym, tęsknym: "waaaaalllllddddeeeekkkk". I już dalej chlaliśmy.

Zniesmaczony byłem, że poznała wszystkich żuli z okolicy. W towarzystwie samych samców cały czas. Spała w jedym łóżku z faciem. Bo deszcz padał. Zapewniają wszyscy że jej nie ruszył.

Kiedy byłem na izbie ona w moim busie zrobiła burdel. Wszystko poprzewracane, narzygane, nasrane. Z irkirm tam chlali ponoć.

Mnie na drugi dzień znowu zwinęli. Kociara jak ją tu zwą zadzwoniła znowu po pały, że mój samochód blokuje wjazd do posesji. Rzekomy wjazd to brama od lat nie otwierana. Za bramą urosło z krzaka drzewo, że nawet jej nie otworzysz. Ślepa brama, bo jest za nią tylko wybieg dla jej psa, po prostu kawałek ścieżki jaka do nikąd prowadzi.

Pały widząc to, z radochą wzięły się za wywożenie mego busa i przyczepy. Uciekłem w krzaki. Psy mnie jupiterem szukali, nie znaleźli. Głupi sam wylazłem prubując negocjować.

Bezczelnie oznajmił mi cwaniaczek, że mną się tez zaopiekują. Kajdanki i izba. I powtórka z rozrywki. Wróciłem na zakrzów, szukałem iwony, bo zostałem w krótkich spodenkach i koszulce. Wszystko nawet dokumenty i portfel zostało w aucie jakie odcholowały psy.

Iwony nigdzie nie było. Spotkałem irka. Mówi, ze wie gdzie iwona. Zaprowadził mnie na boisko ale jej tam już nie było. Więc poszliśmy na taką metę. Tam 3 faciów i iwona.

Potem spaliśmy u tego śmierdziela na tej mecie, jaki chyba nigdy nie trzeźwieje. Syf kiła mogiła. Do tego iwona srała i żygała jak zwykle trzeżwiejąc. Udało mi się iwonę przekonać do trzeźwienia. Ciężkie to były zmagania. Udało się.

Wytrzeźwieliśmy i po paru dniach pojechaliśmy odzyskiwac auto. Pały nie dały żadnego papieru. Trochę było stresu i zamieszania ale w końcu oddali auto dużym kosztem, zastrzegając, że jak jakikolwiek patrol mnie zatrzyma to mnie zamykają. Bo nie mam meldunku i jakikolwiek mandat to idę go odsiedzieć. W wielkim więc stresie przejechałem opole. Zaparkowałem obok golfa, przepiołem przyczepę do niego i mieszkaliśmy w transporterze.

Iwona wróciła do psiarni. Poszliśmy do jej kościoła po żarcie. Tam zaskoczka. Pod kościołem stał młody żul, jak się potem okazało gostek z jakim iwona mieszkała we wrocku na wagonach. Byłem nieco zdezorientowany bo oczywiście iwona nie kwapiła się wyjaśnić mi niczego. Miał na imię janek. I oczywiście janek stał się ważniejszy jak ja. Odtąd iwona z nim handlowała i ciągle z nim. Zaczęło mnie to wkurzać. Pierwszy dzień my spaliśmy w transporterze on w golfie, jaki był zawalany szmatami jakimi handlowaliśmy. Z tych szmat co ceniejsze iwona sprzedała i choć były moje kasę sobie zostawiła.

Potem iwona załatwiła mu pracę i pokój w psiarni. Jednak po jakimś czasie janek ze smutkiem mówi, że ta kociara nienawidzi Boga i któregoś dnia uciekł z psiarni.

Więc jak iwona tak rządziła z jankiem to się wycofałem bo wyglądało jakbyśmy stanowili trujkąt. I bolało mnie, że w jakimś sensie mam się dzielić obecnością kobiety z jakimś żulem. Co mnie obchodzi, że oni razem chlali kiedyś na wagonach. Ona niby taka dobra i z braterskiej pomocy mu się poświęcała. W samotności hlałem nieco więc, bo iwona ciągle teraz z nim. Iwona oczywiście zaprogramopwała janka przeciwko mnie. Jak to w zwyczaju ma robić. Zawsze wszystkim wmawiała bardzo widac wiarygodnie jaki jestem zły. I jej środowisko czuje do mnie awersję jak nie złość.

Raptem iwona oświadczyła, że jedzie na jeziora otmóchowskie handlowac bo tam jakieś dni otmóchowa i kaśka jej powiedziała, że ma tam jechac. Więc iwona jak janek zniknął wzięła wiesię - lokatorkę z psiarni, do współpracy i kociara je zawiozła nad jeziora. Niedługo iwona już na bani dzwoni, że mam tam przyjechać. Byłem zły, że mnie samego zostawiła bez kasy, jedzenia i dała się powieźć tam tej czarownicy. Więc nie chciałem jechac. Pożyczyłem kase na towar i w tym czasie pojechałem na wrocek. Zarobiłem i czekałem. Bardzo mnie bolały wyczyny i telefony iwony. Pijana wydzwaniała co chwilę z telefonów jakich faciów. Chlała z samymi facetami. Telefon jej ukradli i potem co rusz z innego nr z błaganiem bym przyjechał po nią bo ją okradli z wszystkiego. Byłem zły wtedy. Pomyślałem jakżeś taka podła była pocierp. Początkowo nie miałem pieniędzy więc nawet nie miałbym za co przyjechać. Potem miałem ale się wahałem. Jakoś się bałem. Ostatecznie pojechałem po nią. Jak komandos zabrałem pałatkę, buty na zmianę w razie deszczu i w drogę szukać iwony. Dzwoniła pijana z pola namiotowego. Hlała już tydzień jak nie dłużej. Pojechałem do otmuchowa. Kawał drogi szedłem pieszo do jeziora szukając pola namiotowego. Wreszcie szczęsliwy dotarłem. Wchodzę a portierka mi mówi, że 15 minut temu iwonę pały zgarnęły bo przeszkadzała jakimś szwabskim turystom. Dzwonię na pały. Pała mi mówi, że zawieźli ją do szpitala w nysie bo ściemniała, że ją brzuch boli. Więc jak w amoku śpieszę do szpitala. Zadupie totalne. Na stopa nie sposób było się wydostać. Jechała baba na rowerze, chyba ze 100kg wagi. Poprosiłem ją wyłuszczając sprawę by siadła na bagażnik i dojedziemy do głównej drogi. Zgodziła się widząc moje rozgorączkowanie i determinację. Ruszyłem. Kierownica poszła w górę, bo z tyłu obciążenie na maxa. Mało się nie wypierdzieliłem, zachaczając palcami stopy o asfalt, że do dziś paznokieć mam w połowie. Trzymałem kierownicę z całą siłą i dojechaliśmy. Facetka była zdumiona i zaskoczona ale jakoś uradowana przygodą. Mówi, ze tak jechać to jej się w życiu nie zdarzyło. Potem podszedłem nieopodal do gości jacy robili przeprowadzkę haotycznie przedstawiając im sprawę. Ściemniłem, że żona w szpitalu szybko muszę się dostać do nysy. Wsadzili mnie do busa na tył. Przyciśnięty spadającymi elementami mebli w ciemnej budzie dojechałem na skrzyżowanie autostrady. Tam mnie wyrzucili. Dobrze, że na światłach. Więc na czerwonym podbiegałem prosząc by mnie ktos dowiózł. W końcu zatrzymał się samochód. Z gadek i po pewnych symptomach wywnioskowałem, ze to pały. Do samego szpitala nie chcieli mnie dowieźć nie wiedziec czemu. Niemal dobiegłem do szpitala by dowiedzieć się, że takiej pacjentki nie ma. Dzwonię do dyżurnego. Chyba zmienił się dyżurny, bo jakiś taki arogant i jakby inny głos. Oświadczył mi, że wypuścili ją na własne żądanie. Opierdzieliłem go jak psa bo jak można pijaną babę wieczorem w miasto wypuszczać. Przecież normalnie zatrzymali by na izbie wytrzeźwień.

Szukałem jej do nocy po nysie. Zaczął padać deszcz. Wbiłem się na klatkę schodową z wycieraczek zrobiłem materac i w kimono. Obudziłem się za 15 szósta. W trzy minuty po przebudzeniu dzwoni jakas kobieta. Mówi, że iwona jest na jakiejś ulicy i prosiła by ona do mnie zadzwoniła, bym przyszedł po nią. Pobiegłem jak szalony co rusz pytając kogoś gdzie to jest. Krzyczałem całą drogę: "Iwona". W końcu usłyszałem : - "coooo, tu jestem".

Siedziała na ławce w deszczu, obok stał jakiś starszy facet i pili nalewkę. Dałem jej przeciwdeszczową kurtkę i moje sandały bo buty gdzieś zostawiła. Teraz iwona mówi, że od tego momentu jak przyszedłem ona już nic nie pamięta. Dziwne wydawała się nie aż tak pijana.

Poszliśmy do dworca by pojechać do opola. Chciałem ją dostarczyć na odwyk. Na dworcu znowu przyczepiła się do jakiegoś gościa z nalewką. Chlali na stacji i na peronie w końcu sokiści podeszli i wlepili mandat. W pociągu konduktor też mandat wlepił. Nie kupowałem biletów bo dość miałem tracenia z jej powodu.

W opolu zaholowałem ją do samochodu by trzeźwiała. Wyglądała okropnie. Osrana, osikana, włosy jak czupiradło, twarz czerwona z przepicia, brudna. Ciągle domagała się piwa. Ostatniego i co godzinę ostatniego. Bałem się ją samą zostawić w busie coby nie uciekła. Marudząc szła ze mną na stację jak już dałem się niby przekonać, że to ostatnie. Ale trzeźwiała, nie spaliśmy całą noc, gadaliśmy. Powiedziała mi bardzo dziwne rzeczy. Rano jak przysypiałem oznajmiła że musi kupę. Miałem dość nie miałem sił iść z nią. Wydawała się już trzeźwa więc powiedziałem by poszła do przychodni bo byliśmy pod kompleksem szpitalnym. Wyszła i coś długo nie wracała. Wyskoczyłem z auta i zacząłem szukać. Ostatecznie uznałem, że to bez sensu. Odczekałem jeszcze i pojechałem do domu się wykąpać. Ona do O... nie miała wjazdu po tych wszystkich ekscesach. Byłem na nią zły. Pomyślałem, ze jak taka głupia to niech jeszcze pocierpi. Tyle poświęcam a ona ucieka chlać. Potem pojechałem do wroca na handel. Zobaczyłem ją jeszcze przed dworcem jak hlała z żulami. Żal mi jej było jak holera, nie potrafiłem jej zostawić a jednocześnie musiałem jechać bo nie miałem kasy. Zawołałem ją. Jak dziecko jak mnie zobaczyła zawołała: -"waldek" i "to jest mój chłopak" rzekła głośno do żuli. Nie wstydziłem się jej i nawet ujęło mnie to, że do mnie lgnie.Tymbardziej zobowiązało mnie to do opieki nad nią. Błagałem ją by poszła do kociary, wykąpała się. Łzy jej popłynęły, chciała jechać ze mną i żałośnie rzekła: - "zostawiasz mnie". Bolało ale co miałem zrobić. Ona tez mnie samego zostawiła pijącego samotnie i pojechała nad jeziora. Jeszcze raz dobitnie poprosiłem by poszła do psiarni. Wierząc, ze tak zrobi pojechałem na handel. Innego wyjścia nie miałem bo co zrobić bez pieniędzy? Potem biłem się z myślami, zapytując się " a co zrobiła by Miłość? W odpowiedzi wewnątrz słyszałem "została by". Nie stać mnie jednak tym razem było na nędzę i głód, jakie często mnie dopadały po pijaństwach naszych do ostatniego grosza. Poprzednio już jak iwona trzeźwiała. Chodziliśmy dookoła by jej przeszło i zbieraliśmy nawet pety z jakich z gazety iwona skrety robiła. Nie mieliśmy grosza. O wodę żebraliśmy.

Handlowałem, zadzwonił tel. Ruski jaki chciał kupić golfa zadzwonił wściekły, że w golfie wybita szyba, burdel i jakaś czerwona pijana baba z facetem śpi. Wkurzyłem się totalnie ale co miałem zrobić? Najśmieszniejsze że jak powiadomiłem pały by ją w końcu na izbie zatrzymali do wytrzeźwienia to olali (mnie od razu niemal trzeźwego zwijali kanalie zawsze). Oznajmili mi, że ona im powiedziała, ze ja jej pozwoliłem w aucie moim spać. I to ma być policja? Obca przecież względem ich kretyńskiego prawa baba wybija szybę w nie swoim aucie włamuje się a oni nie reagują.

Iwona znowu zadzwoniła z komórki jakiegoś pijaka, że jest u niego w domu i mam po nią przyjechać. Przyjechałem po 22. Spała w aucie ledwo oddychała. Już nie wiedziałem co z nią zrobić. Dwa tygodnie nie jadła. Wezwałem pogotowie bo myślę, jak zasłabnie coś jej się stanie dopiero będą się mnie czepiać. Zawsze pałom ściemniała, ze ją biję maltretuję itd. Tymbardziej jej oddech wydawał mi się dziwnie słaby. Bałem się ją nawet dotykać, budzić. Pogotowie przyjechało ale olali sprawę, pojechali. Za chwilę nadjeżdżają pały. Jakaś feministyczna suka do mnie z agresją. Ponoć zna mnie i ją. Jej zdaniem każdy facet to świnia. Kogo oni zatrudniają w tej policji? Wyżywają się przy byle okazji czego niejednokrotnie doświadczyłem nie tylko ja.

Pały pojechały ale iwonie wrócił agresor. Zaczęła znowu obrażać, oskarżać, wyzywać głośno. Byłem już po browku więc myślę, że jak wrócą jak zwykle mnie na izbę zabiorą. Odszedłem więc szybko do busa. Nie miałem ochoty się wykłucać i narażać. Ją też bałem się brać do busa, niech prześpi w golfie. I tak już w nim "zamieszkała".

Obudziłem się i poszedłem do golfa. Iwony w nim już nie było. Poszedłem przed dworzec. Siedziała jak zwykle z żulami i nalewką. Ubłagałem ją by zostawiła tą nalewkę i poszła ze mną. Ledwo stała. Przewracała się. Poprosiłem patrol jaki stał obok by zawieźli nas na odwyk, na odtrucie. Pała mówi, ze własnie ją mieli zgarnąć bo wyzywała ludzi. Pijanych potrafi bohater zgarniać. Potem jak się dowiedziałem ten kutas podjechał do tych żuli i im powiedział, że ja podeszłem ich zakapować, że oni ją rozpijają i nie pozwalają mi jej zabrać. Co za bezczelny zasraniec. I takie dupki służą w policji. Mnie dzięki temu jeden żul chciał mordę obić. Za sprawą wspaniałomyślnego gliniarza byłbym niewinnie pobity.

Udało mi się z wielkim trudem zaholować iwonę na autobus. Przewracała się. Kawałek szliśmy pieszo, dobrze jej to nawet robiło, bo stopniowo trzeźwiała. Doszliśmy a tam pani doktor mówi, że nic z tego bo na odtrucie trzeba przyjść trzeźwym. Poszliśmy nad kamionkę tam się wykąpaliśmy. Iwona żądała piwa. Kupiłem ostatnie na pół. Potem zawiozłem ją na noclegownie aby się mogła wykąpać uczciwie. Bałem się ją brać do busa, bo ani by się nie wykąpała i kto wie czy znowu by nie uciekła. Była niezwykle ujmująca tak na kacu. Taka bezbronna jak dziecko. Mogłem jej okazywać wiele czułości, potrzebowała mnie znowu tak bardzo bardzo. Bardzo domagała się bym przyjechał po nią rano. Bardzo bała się bym jej nie zostawił. Była taka moja. Łagodna i kochana wtedy.

Rano przyjechałem. Była wykąpana, przebrana, inny człowiek. Pokorna, skruszona jak baranek. Pojechaliśmy na odtrucie. Tam terapeutka mówi, że jeszcze dziś musimy do branic, tam będzie odtrucie.

Pojechaliśmy na gapę. Dotarliśmy. Osiągnąłem sukces, uratowałem ją. Rozstaliśmy się czule w uściskach i wróciłem z cięzkim sercem, ale i jakąś satysfakcją, szczęśliwy, że już jest bezpieczna.

Na dworcu w głubczycach podjęliśmy dialog z nieznajomą kobietą. Nie mogła wyjśc z podziwu i zazdrości dla iwony, że tak ją kocham. Że tyle troski okazuję. Potem kiedyś kiedy wracałem z odwiedzin w branicach, spotkałem tę kobietę. Okazało się wówczas, że obeznana w temacie. Robiła jakieś studium odnośnie uzależnień.

WRÓĆ DO STRONY PIERWSZEJ

przejdź na kolejny text : kliknij w wybrany

07.09.2009 listdo pastora, zacznij od tego. Streszczenie całej sytuacji, jednak w stanie świadomości, gdzie jeszcze czułem się ograniczony, destrukcyjnymi stanami mentalnymi.

książka o niej, o nas, grudzień 2008. Wtedy byłem przekonany, że z nami definitywnie koniec. By pomóc sobie to zakończyć zacząłem pisać książkę podsumowując w niej wszystko. Myśląc - "napiszę i odłożę cały ten rozdział życia na półkę"

poniżej są listy i texty jakie pisałem do iwony lub w jej sprawie. Kliknij w datę. Wiele textów nie ma, iwona pokasowała. Szkoda były naprawdę mocne, dlatego je skasowała.

20.12.2007 - pierwszy do niej list

21.12.2007 - drugi list

29.12.2007 - trzeci list już po spotkaniu. Wyraża oczarowanie.

30.12.2007 kolejny list jednak data rzeczywista z pewnością musiał być inna

05.01.2008 - list jaki napisałem po drugiej chyba nieudanej wizycie u niej

22.01.2008 do 04.06.2008 texty pisane kiedy nie można było się słownie dogadać

22.06.2008 - oświadczenie jakie napisałem dla policji (nie pokazałem nikomu) po bijatyce z Iwoną

18.07.2008 do 31.08.2008 texty mające na celu dotarcie do jej umysłu, wyjaśnienie

17.12.2008 - list napisany po kłótniach i kolejnej decyzji, ze się rozstajemy

22.12.2008 - texty i listy do poznanej w necie nieznajomej, kiedy pewny byłem, że Iwona znalazła innego

24.02.2009 - list jaki napisał mi się po jej urodzinach kiedy już w ciągu nieźle się "bawiła". Po awanturze i jej zdradzie pojechałem oburzony do domu kilka dni wcześniej. (szczegóły w książce)

13.04.2009 - list do właściciela schroniska w jakim mieszkaliśmy

26.04.2009 - texty, maile kiedy się godziliśmy i rozstawaliśmy i kiedy zaginęła

08-09.2009 texty listy kiedy znowu kofała itd, cd.

06.10.2009 LIST DO OSOBY JAKA ZAJMUJE SIĘ ROZWOJEM DUCHOWYM i listy kiedy już nasz związek umarł, iwona wtedy zdradzała, oszukiwała wybitnie

17.10.2009 - pamiętnik jaki pisałem w samotności mieszkając w samochodzie

22.10.2009 listy do mojej byłej żony jaka po latach się niespodziewanie odezwała

01.11.2009 pamiętnik c.d.

07.012010. - pamiętnik i mail do i od Iwony na końcu

wiersze dedykowane iwonie na koniec

LIST POŻEGNALNY